|
Cierpliwość się skończyła
Piłkarska Polska była zaintersowana eksperymentem Antoniego Ptaka.
Opinie w większości były negatywne, lecz z pewnym politowaniem mówiono o szczecińskich kibicach. Zastanawiano się jak długo jeszcze, jak długo kibice wytrzymają, kiedy zamanifestują swoje niezadowolenie z przeprowadzonych transferów i kierunku w jakim zmierza Pogoń. Na półmetku rozgrywek sytuacja nie była, aż tak zła, może gra Pogoni nie zachwycała, a rozbudzone zapowiedziami właściciela nadzieję, szybko zweryfikowała postawa drużyny w sparingach i pierwszych ligowych meczach. Pogoń wygrała trzy mecze, przegrała cztery, ale były to kluby z górnej części tabeli (za wyjątkiem GKS Bełchatów), a czasami do porażki drużyny w bardzo dużym stopniu przyczynił się sędzia. Po tych meczach Pogoń zajmowała siódme miejsce w tabeli, mając jeszcze realne szansę na zakończenie rozgrywek nawet na piątym miejscu. Jednak na meczach w Szczecinie, zawsze pojawiała się kilkunastotysięczna rzesza fanów, a piłkarze mogli liczyć na głośny doping. Sytuację zmieniła porażka z najsłabszym jak dotąd przeciwnikiem- drużyną z Bełchatowa. Pogoń w kiepskim stylu poniosła porażkę. Tłumaczono się, że roszady w składzie spowodowane są dużą częstotliwością meczy, chęcią dania szansy rezerwowym itd. Na selekcję w drużynie jest już trochę za późno, a wymówek o aklimatyzacji, stanie murawy itd. mamy dość. Szansa na rehabilitację… Na następny mecz w Szczecinie miał już być wystawiony najsilniejszy skład, rywal zajmował niższą lokatę w tabeli, jedyne, co mogło niepokoić to fakt, iż Groclin w ostatnich meczach spisywał się coraz lepiej. Kibice im tym razem nie zawiedli, i pomimo przegranej w ostatnim meczu i świątecznymi przygotowaniami stawili się na stadionie. Rozpoczął się mecz, rozpoczął się głośny doping. Tym razem w wyjściowej jedenastce nie zabrakło Polaków, jak miało to miejsce w poprzednim meczu. Jednak już sześciu minutach drużyna gości prowadziła dwoma bramkami i zapowiadało się na pogrom, w tym momencie na stadionie można było usłyszeć znane przyśpiewki „Nic się stało” czy „Gramy do końca”. Skoro Groclin potrafił strzelić nam w tak krótkim czasie bramki, to my też możemy. Niestety Pogoń grała fatalnie, łatwo tracił piłki, nie potrafiła stworzyć żadnej składnej akcji, drużynie brakowało komunikacji i ambicji. Doping jednak nie ustawał jednak, kiedy po następnych paru minutach goście podwyższyli na 0:3 coś zaczęło pękać. Piłkarze z Grodziska nadal mieli przewagę i kolejne bramki wydawały się być kwestią czasu. Pogoń w tym momencie była tłem dla jedenastki Groclinu. Fani Pogoni w tym momencie mieli już dość i dali znać o swoim niezadowoleniu z postawy Pogoni… Kibice już nie dopingowali piłkarzy na boisku, skandowano hasła: „Pogoń to my!”, „Chcemy Pogoni, w Szczecinie chcemy Pogoni”. Skandowano Polaków grających w Pogoni, czy piłkarzy związanych ze Szczecinem i Pogonią. Jednym słowem prawdziwych Portowców. Piłkarzom dostało się za brak ambicji. Trudno w tej sytuacji stwierdzić czy bariera językowa pomiędzy kibicami a Brazylijczykami na boisku odegrała jakąś rolę. W pewnym stopniu tak, piłkarze nie rozumieli, czego chcą od nich kibice, jednak gwizdy nie znają granic, a to właśnie gwizdy towarzyszyły zagraniom piłkarzy, żegnały schodzących piłkarzy. Gwizdy również żegnały Pogoń po ostatnim gwizdku. Druga połowa, wydawała się nieco lepsza, mimo wszystko na trybunach zamiast dopingu można było usłyszeć kąśliwe uwagi na temat gry Pogoni, przeprowadzonych transferów. Część kibiców dosłownie odwróciła się plecami, tak słabej Pogoni nie było od czasów Gondora. Mając przewagę bramkową piłkarze z Grodziska kontrowali sytuację na boisku, jednak debiutantowi Williamowi udało się strzelić bramkę. Szans na zmianę niekorzystnego rezultatu nie było.Po meczu trójka piłkarzy podziękowała kibicom za doping, byli to oczywiście Przemysław Kaźmierczak (niestety nie grał zbyt dobrze) i Grzegorz Matlak (wykazał się walecznością, i zaangażowaniem w grę, jednak nie wiele pomogło to drużynie). Matlak dziękował kibicom trzymając w rękach szalik z napisem Portowcy. Chyba jest to jedyny piłkarz w klubie, który zasługuje na to miano. Trzecim piłkarzem, który zdecydował się podziękować kibicom, był Lilo z… brazylijskim szalikiem.Kibice dali do z rozumienia, że nie podoba się im obecna sytuacja w klubie a szczególnie polityka transferowa, ale dostało się również trenerowi Panikowi. Czy słusznie? Nie wiadomo czy inny trener, mając do dyspozycji takich piłkarzy poradziłby sobie lepiej. Pamiętamy, że, Panik już dwa razy trenował Pogoń i nie odniósł z nią sukcesu. Wtedy w składzie Pogoni Brazylijczyków było kilku, a trzon drużyny stanowili Polacy. Już wtedy kibice protestowali przeciwko ciągłym remisom i ultradefensywnej grze. Czeski szkoleniowiec odkąd powrócił na stanowisko pierwszego trenera zdawał sobie sprawę, że to on jest będzie odpowiedzialny za grę i wyniki Pogoni. „Czech prowadzi treningi, on ustala skład i on będzie odpowiedzialny za wyniki” –tak mówił Antoni Ptak tuż po ogłoszeniu decyzji o powrocie Czecha. Panik wiedział o ryzyku, jakie podejmuje, nie miał wypływu na budowanie drużyny a jednak będzie za nią odpowiedzialny. Czech podjął się tego zadania. Więc w pewnym stopniu ponosi odpowiedzialność. Nie możemy powiedzieć jak wiele pracy musiał włożyć w przystosowanie i zmianę nawyków Brazylijczyków, tak, aby mogli rywalizować z polskimi drużynami. Widoczna jest natomiast taktyka wpajana przez Panika. Gra Pogoni była bardzo asekuracyjna, bardzo defensywna, i z każdym meczem coraz wolniejsza. Gra na remis, bronienie wyniku, od początku spotkania… tak czasami wyglądała gra naszej drużyny. Brakowało nam wykończenia akcji, o ile jeszcze radziliśmy sobie w środku boiska to im bliżej bramki przeciwnika, tym gra nie układała się. Obrona czasami nam się udawała, ale jeśli broni się cała drużyna, pole gry jest zagęszczone i można liczyć na asekurację kolegi, to zadanie jest ułatwione i nie spoczywa jedynie na prawdziwych obrońcach, a ich gra szczególnie w ostatnim meczu była wybitnie zła. Praktycznie trzy akcje Groclinu zakończyły się trzema bramkami. Naszym słabym punktem są też stałe fragmenty gry. Nie potrafimy się w takiej sytuacji bronić. W meczu z Bełchatowem obie bramki padły po rzutach rożnych. W meczu z Groclinem zawiedli wszyscy, każda formacja, cała drużyna. Blisko pożegnania się ze szczecińskim klubem jest Cleison, ale też coraz głośniej mówi się o kolejnym rozstaniu ze Szczecinem trenera Panika… ciekawe czy jeszcze wróci. Może czwarte podejście okaże się szczęśliwe? I tak walka europejskie puchary zamieniła się w walkę o piąte miejsce w tabeli. Po kompromitującej porażce celem może być utrzymanie się w lidze. Dziś już wiadomo, że ta część eksperymentu nie udała się, sprowadzeni piłkarze nie wnieśli nic nowego do polskiej piłki, wyraźnie nie radzą sobie w polskich realiach. Nie chcemy już więcej takich piłkarzy. Chcemy takich piłkarzy jak Edson grający w Legii.
Autor: Dariusz Śliwiński
Data: poniedziałek, 17 kwietnia 2006 r., godz: 20:20
cycu235 18 kwietnia 2006 r., godz: 08:32
nic dodać nic ująć, wspaniały manifest kibiców pogoni
Komentarze służą do prezentacji opinii odwiedzających, którzy są w pełni odpowiedzialni za swoje wypowiedzi.
Serwis PogonOnLine.pl w żaden sposób nie odpowiada za opinie użytkowników. Zastrzegamy sobie jednak prawo do usuwania, modyfikowania wybranych komentarzy. |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||