|
Coś optymistycznego
Nie tylko najwierniejsi kibice Pogoni wiedzą, że szczecińskim klubie ostatnio nie dzieje się dobrze. Trudno, bowiem znaleźć cokolwiek dobrego w 3 porażkach i wywalczonym z wielkim bólem remisie czy też w bilansie "wzmocnień i ubytków" morskiego klubu przed sezonem. Sam jeszcze wczoraj głęboko wierzyłem, że jakoś to będzie, tłumacząc sobie że potrzeba tylko czasu, spokoju i cierpliwości. Jako, że do ludzi cierpliwych raczej nie należę, by przetrzymać jakoś trudny okres wyczekiwania lepszego, pojechałem (a blisko na Twardowskiego nie mam) na mecz Portowców z Błękitnymi Stargard w poszukiwaniu jakiejś iskierki nadziei, która podsyci we mnie płomień cierpliwości. Potrzebowałem czegoś optymistycznego.
Jadąc na stadion Pogoni myślałem sobie - i tak wrócę w niezłym humorze. Jeśli nawet nie będę zadowolony z gry to przynajmniej wysokie zwycięstwo nad 3-ligowcem poprawi mi samopoczucie. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna i zamiast wracać w skowronkach poczułem się jak obity kijem baseballowym. Trudno poczuć się lepiej skoro w żenującym stylu przegrywa się z 3-ligowcem nie demonstrując nic, co mogłoby zrobić wrażenie na ambitnych piłkarzach Błękitnych. Teraz zastanawiam się, jaki sens miał wogóle ten mecz. Zawsze wydawało mi się ze sparingi są po to by przećwiczyć z zespołem nowe rozwiązania taktyczne, zgrać niektóre formacje, poćwiczyć stale fragmenty gry, wreszcie przetestować nowych zawodników. W trakcie meczu z Błękitnymi odniosłem wrażenie, ze trener Mikulski chce przećwiczyć "nowinkę" taktyczna zwaną ... chaosem. Pokładowski w ataku, Romaniuk rozgrywający, na skrzydle Przybyszewski i można by tak długo jeszcze wymieniać te boiskowe dziwactwa. Ustawienia pozbawione sensu, logiki, mające się nijak do predyspozycji poszczególnych piłkarzy. Wreszcie testowani piłkarze (?), pożal się Boże. Na stoperze Wenezuelski "klon" Walburga, gorszy od oryginału, wyróżniał się posturą, dlatego został dostrzeżony przez kibiców zgromadzonych na trybunach. Cala resztę testowanych można nazwać bezbarwna masa (szkoda klawiatury by każdego z osobna wymienić z nazwiska). Z tego towarzystwa próbowali się wyłamać jedynie Stolarz i Brazylijczyk Renato, jednak nawet oni ze swoim przyzwoitymi umiejętnościami nie potrafili zapanować nad rządzącym na boisku chaosem. Podsumowując te testy i sprawdziany - szkoda jupiterów, żeby robić sparing dla takich pseudograjkow. Dobry trener powinien podziękować im nie po sparingu, a po pierwszym treningu. No właśnie - dobry trener. "Mikuś" najwyraźniej nim nie jest, skoro przez półtora miesiąca przygotowań, nie potrafił oddzielić "ziarna od plew", wciskając (pospołu z Wernerem) szczecińskim kibicom, że to dobrzy piłkarze i nie ma się czym martwic. Jakiż z Mikulskiego fachowiec skoro średnio zorientowany kibic po 45 minutach byle sparingu potrafi ocenić przydatność dla zespołu (a raczej jego brak) takich kopaczy jak Choto (a to tylko jeden z wielu przykładów), a zawodowy trener robi to przez ponad miesiąc i jeszcze jego ocena jest błędna. Wszyscy chyba zbagatelizowaliśmy słowa Leszka Jezierskiego, gdy porównał przygotowania Pogoni do cyrku. Słynny "Napoleon" na pewno źle Szczecinowi, nie życzy i nie były to słowa szyderstwa, a jedynie przestrogi. Cyrk ten niestety wciąż trwa. Ława i Kaczorowski nie byli moimi ulubieńcami, nie przykładali się do treningów, dużo mówiło się o ich nocnych eskapadach. Jeśli jednak ich umiejętności oceniono jako zbyt niskie by mogli walczyć o miejsce w składzie, to będąc konsekwentnym trzebaby pożegnać również 2/3 obecnej kadry. Trudno jednak domagać się konsekwencji tam gdzie wszystko stoi na głowie. Wczorajszy sparing otworzył mi oczy. Spokój i komfort pracy można zapewnić trenerowi, który rokuje na przyszłość. Nie dopatrzyłem się niestety żadnej, nawet długofalowej koncepcji w poczynaniach Mikulskiego. Sam jestem przeciwnikiem nerwowych ruchów i pochopnego zwalniania trenerów. Zaufanie do trenera musi być jednak czymś poparte. Wczoraj legły w gruzach resztki mojego zaufania do Mikulskiego. Jak na ironie wybrałem się na mecz z Błękitnymi by wzmocnić fundamenty tego zaufania. Teraz, przez pryzmat pracy tak lubianego przeze mnie szkoleniowca, widzę przyszłość Pogoni tylko w czarnych kolorach. Ewentualny sukces w meczu z Górnikiem już rozpatruje w kategoriach cudu. Tylko (sensowna!) zmiana na stanowisku trenera może przywrócić mi wiarę. Niestety. Ach zapomniałbym, miało być coś optymistycznego. Jarek Chwastek zagrał u rywali.
Autor: Stary
Data: środa, 28 sierpnia 2002 r., godz: 00:00
Brak komentarzy do tego artykułu. Może dodasz swój?
Komentarze służą do prezentacji opinii odwiedzających, którzy są w pełni odpowiedzialni za swoje wypowiedzi.
Serwis PogonOnLine.pl w żaden sposób nie odpowiada za opinie użytkowników. Zastrzegamy sobie jednak prawo do usuwania, modyfikowania wybranych komentarzy. |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||