|
Gondor siedział za przemyt Romów
Ojciec dał za przerzucenie mnie do Szwecji półtora tysiąca koron, telewizor, magnetowid Grundig i złoto - mówił przed 20 laty świadek w procesie Lesa Gondora.
Les Gondor (właściciel Pogoni, który stoi za budową hipermarketu na terenie fabryki Polmo), choć jest osobą publiczną, nie chce mówić o swojej szwedzkiej przeszłości, twierdząc, że to jego prywatna sprawa. Opowiada, że dorobił się na handlu kwiatami, nie zdradza jednak szczegółów. Postanowiliśmy więc sami to sprawdzić. Fragment jego życiorysu odnaleźliśmy w Sądzie Rejonowym w Świnoujściu. W połowie 1981 r. tamtejsza prokuratura prowadziła śledztwo w sprawie działalności siatki, która przerzucała do Szwecji polskich Romów. Fałszywe szwedzkie paszporty załatwiali członkowie jugosłowiańskiego gangu (przemyt ludzi to od lat domena Albańczyków z Kosowa), za resztę odpowiadali Polacy. Jedni i drudzy nieźle zarabiali na ludziach, którzy wraz z rodzinami chcieli opuścić wstrząsaną strajkami Polskę (były to ostatnie miesiące przed wprowadzeniem stanu wojennego). Sprawa Lesa Gondora (Leszek G. już jako obywatel Szwecji przyjął takie nazwisko w 1981 r.), którą odnaleźliśmy w archiwach sądu, to odprysk większego śledztwa. Gondor wpadł, kiedy wopista z przejścia morskiego w Świnoujściu zażądał od jednego z Romów opuszczających Polskę z fałszywym szwedzkim paszportem, aby ten podpisał się. Rom nie umiał się tego zrobić, zaczął uciekać, został złapany i naprowadził prokuraturę na ślad Gondora. Jeden ze świadków w tej sprawie opowiadał tak: - Spotkałem się z Leszkiem w hotelu Reda. Powiedział, że załatwi dobry paszport za tysiąc dolarów. Inny mówił: - Z rozmów rodzinnych wiedziałem, że Leszkowi trzeba nieco mniej zapłacić niż Jugosłowianom. Część Romów nie umiała pisać po polsku. Gondor wypełniał za nich karty przekroczenia granicy i dokumenty przewozu dewiz. To go zgubiło - porównano pisany przez niego życiorys z owymi kwitami. Gondor siedział w areszcie od 31 maja do 14 lipca 1982 r. Jego adwokat, próbując go wyciągnąć zza krat, przekonywał prokuratora, że szwedzka firma Gondora "przywozi ze Szwecji towary na potrzeby handlu uspołecznionego w Polsce". 4 października 1982 r. świnoujski sąd rejonowy skazał Lesa Gondora na dwa lata więzienia w zawieszeniu i grzywnę 100 tys. zł. Wyrok, który był prawomocny, obecnie w świetle prawa jest już zatarty. Kiedy przed trzema tygodniami ujawniliśmy, że w lipcu br. Les Gondor został w Gorzowie oskarżony o wyłudzenie, sekretarz miasta Szczecina stwierdził, że dowiedział się o tym od "Gazety". Wcześniej przedstawiciele władz miasta mówili, że Gondor "został sprawdzony, tak jak każdy inny inwestor i jest osobą wiarygodną". W ostatnich dniach okazało się, że biznesmen ma zadłużenie wobec skarbu państwa - do jego gorzowskiej telewizji GTV weszli komornicy i zabrali sprzęt. - Sprawdzenie, czy jakaś firma nie zalega z opłatami w ZUS-ie i podatkami, to pierwszy krok w ocenie jej wiarygodności - komentuje właściciel szczecińskiej wywiadowni gospodarczej. - To elementarz. Jak mogli tego nie sprawdzić?!
Autor: -
Data: czwartek, 17 października 2002 r., godz: 00:00 Źródło: Gazeta Wyborcza
Brak komentarzy do tego artykułu. Może dodasz swój?
Komentarze służą do prezentacji opinii odwiedzających, którzy są w pełni odpowiedzialni za swoje wypowiedzi.
Serwis PogonOnLine.pl w żaden sposób nie odpowiada za opinie użytkowników. Zastrzegamy sobie jednak prawo do usuwania, modyfikowania wybranych komentarzy. |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||