|
Poznań, 24 października 2006 r., godz: 19:00
Relacja z meczu
Jeszcze na kwadrans przed końcem meczu Lecha z Pogonią Szczecin "Kolejorz" przegrywał. Dwa gole w ostatnich minutach dały mu jednak zwycięstwo i awans do ćwierćfinału Pucharu Polski. Trener Franciszek Smuda mocno pomieszał w składzie. Do zatrzymania na trybunach Peruwiańczyka Henry`ego Quinterosa zmusiła go kontuzja zawodnika (skręcił nogę i szkoleniowiec postanowił go oszczędzać przed kolejnym meczem ligowym). Na ławce usiedli dotychczasowi defensywni pomocnicy "Kolejorza" - Arkadiusz Bąk i Rafał Murawski. W pierwszym składzie znaleźli się za to Marcin Kikut i Przemysław Pitry, co należy traktować jako nagrodę za ożywienie, które wnieśli podczas meczu w Łodzi. Pitry - talent sporego kalibru - miał zatem okazję pograć dłużej i poćwiczyć zachowanie zimnej krwi w sytuacjach podbramkowych. Tych nie miał jednak za wiele. Po pierwsze - Lech w ogóle mało ich stwarzał, a po drugie - Pitry grał w pomocy. Można zaryzykować tezę, że przed przerwą obejrzeliśmy najnudniejsze 45 minut sezonu. W pierwszej połowie gracze obu ekip biegali mniej niż w spotkaniach ligowych, a najlepszym przykładem na to jest gol, którym Pogoń zaskoczyła gospodarzy w 34. min. Anderson Pedro pobiegł lewą stroną. Obrońcy Lecha - za nim. Brazylijczyk stanął na linii pola karnego. Obrońcy - też. Tymczasem podbiegł sobie w rejon akcji Piotr Celeban. No to Anderson wrzucił mu właściwie piłkę, bo był to techniczny lob. Obrońcy - nic. Celeban zdobył zatem gola. Lech sporo grał piłką, ale raczej w miejscu. Nie działały skrzydła, umiejętnie podcięte przez Pogoń. Poszczególni lechici woleli zakręcić kółko czy poszukać partnera, niż uderzyć na bramkę Borisa Peskovicia. Potężny Słowak zastąpił w niej "pupila" poznańskiej widowni - Radosława Majdana, kandydata w wyborach samorządowych. Kibice Pogoni widzieli wydarzenia na Bułgarskiej w odcinkach. Najpierw pierwsza ich grupa zażądała wpuszczenia reszty fanów, odpaliła race, po czym zniknęła z sektora. Potem pojawiła się kolejna, mniejsza grupa szczecinian. W każdym razie mecz nie przystawał do reszty sezonu także frekwencją, bowiem nie przekroczyła ona 10 tys. widzów, co na Bułgarskiej jest rzadkim wypadkiem. Zwłaszcza na meczach z Pogonią. - My chcemy gola! Słyszycie? My chcemy gola! - i tak zdołali głośno wykrzyczeć ci, którzy przyszli. Bezbarwna gra Lecha nie przypadła im do gustu. Ten, gdy usłyszał te uwagi, ruszył do nieco poważniejszego szturmu. Publiczność zerwała się i śpiewała coraz głośniej, bo oto po kolejnym ataku i rzucie rożnym piłka uderzona przez Zbigniewa Zakrzewskiego trafiła w słupek. Po kolejnym wprowadzony po przerwie do gry Marcin Zając wykorzystał swą szybkość, doszedł do dobrego podania Bartosza Bosackiego i łupnął w boczną siatkę. No to już mogło się podobać! Spotkanie zaczęło przypominać niedawne wydarzenia w Łodzi, gdzie w meczu z Widzewem lechici też rozkręcili się po godzinie gry. Znając możliwości Lecha, można było wierzyć w sukces. Kilka naprawdę ładnych akcji z udziałem m.in. Piotra Reissa, Jakuba Wilka, Zakrzewskiego czy aktywnego Bosackiego upoważniło widzów do zawołania: - Jesteście lepsi, Kolejorz, jesteście lepsi! Ostatnie 20 minut, po zmianach dokonanych przez Smudę, "Kolejorz" grał już we właściwym ustawieniu, do którego przywykliśmy w poprzednich meczach. I dało to efekt w postaci bramki równie ładnej, jak te w lidze - piłkę szczupakiem wbił do bramki Zakrzewski, a akcja porażała swą dynamiką. Drugi gol też padł, gdy Pesković odbił uderzoną przez Zakrzewskiego piłkę niefortunnie, wprost pod nogi Reissa. - Wygląda na to, że my musimy grać ofensywnie, bo to umiemy najlepiej - mówił po meczu kapitan Lecha. (źródło: gazeta.pl)
Wypowiedzi pomeczowe
Mariusz Kuras, trener Pogoni: - Rozegraliśmy dziś dobre spotkanie. Mecz był prowadzony w dobrym tempie, które rosło w miarę upływu czasu. Dobrze się stało, że strzeliliśmy pierwsi bramkę, chcieliśmy to dowieść do końca, ale Lech włączył piąty bieg. Trudno być zadowolonym w stu procentach po przegranym meczu, ale myślę, że nasza gra mogła się dziś podobać. Franciszek Smuda, trener Lecha: - Po meczu pucharowym przede wszystkim patrzy się na wynik i na to, czy awansowało się do kolejnej rundy czy też nie. Uważam, że było to bardzo dobre spotkanie. Dawno w Pucharze Polski nie widziałem, tak dobrego meczu. Chciałem podziękować obydwu zespołom, za ten spektakl. Dziękuje zawodnikom, że wypruli z siebie wszystko, ale u mnie inaczej się nie pracuje, albo wyplujesz płuca, albo nie grasz. (źródło: lech.poznan.pl)
Zapowiedź meczu
Już we wtorkowy wieczór piłkarze Pogoni rozegrają kolejne spotkanie. Tym razem w ramach 1/8 Pucharu Polski zagrają w Poznaniu z Lechem. Oba zespoły spotkały się już w tym sezonie w Szczecinie, zwycięsko z tej konfrontacji wyszedł Lech wygrywając 3:1. Poznańska drużyna to czterokrotny zdobywca Pucharu Polski (1982, 1984, 1988 i 2004). W ubiegłym sezonie Kolejorz dotarł do półfinału tych rozgrywek przegrywając dwumecz z późniejszym zdobywcą tego pucharu – Wisłą Płock (0:0 i 0:1). Natomiast tegoroczne rozgrywki Lech rozpoczął od 1/16 wygrywając w Bielsku – Białej z Podbeskidziem 2:0 po dwóch golach Zbigniewa Zakrzewskiego. W ostatniej ligowej kolejce Lech przegrał w Łodzi w Widzewem 2:3 i po jedenastu kolejkach z 16 punktami zajmuje dziewiąte miejsce w lidze. W spotkaniu z Pogonią z powodu kontuzji nie zagra pomocnik Henrye Quinteros. Pogoń awans do 1/8 Pucharu Polski uzyskała pokonując Lechię Gdańsk 2:0 po golach Daniela Cruza i Andersona Pedro. W ubiegłorocznych rozgrywkach Pogoń wypadła gorzej od poznańskiej drużyny, odpadając w 1/8 pucharu po porażce z Kujawiakiem Włocławek (obecnie Zawisza Bydgoszcz). Ostatni mecz ligowy przyniósł jedno „oczko” Pogoni po szczęśliwym remisie z Odrą Wodzisław Śląski. Faworytem tego pojedynku będą piłkarze z Poznania, jednak miejmy nadzieje, że piłkarze ze Szczecina podejdą do tego spotkania bardzo zmotywowani i postarają się o dobrą grę i awans do dalszych gier. Początek meczu o godz.19.00. (źródło: Marlena) |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||