|
Rozmowa z Kazimierzem Węgrzynem
- Czy to jubileusz spowodował, że zabrakło Wam zimnej krwi?
- Nie powiedziałbym, że to był nieudany mecz. Może wynik o tym świadczy, ale mnie się wydaje, że zagraliśmy bardzo dobre spotkanie. Zabrakło nam szczęścia w Krakowie. - Co się dzieje z drużyną Pogoni, która nie potrafi od czterech spotkań pokonać bramkarza rywali? - Sytuacje sobie wypracowujemy, co udowodniliśmy także na stadionie Wisły. Szkoda jedynie, że ich nie wykorzystujemy. Na pewno w niektórych okazjach brakuje nam szczęścia, tak jak dziś, no i dobrej formy. Wiadomo także, w jakiej sytuacji znajduje się nasz klub. To również wpływa na grę. - Jak się Panu grało na stadionie Wisły, w barwach której grał Pan jeszcze przed dwoma laty? - Dla mnie był to już taki drugi występ, a więc i emocje związane z występem przed krakowską publicznością były mniejsze. W poprzednim roku denerwowałem się bardziej, ale za to osiągnęliśmy lepszy wynik, gdyż wygraliśmy. Muszę jednak powiedzieć, że z każdym kolejnym meczem sentyment do byłego klubu maleje. - Co się z Panem stało przy bramce Żurawskiego. Z trybun było widać, że miał Pan szansę dojść do wrzutki Kosowskiego, ale tego nie zrobił? - Tak naprawdę to zostałem pół kroku za Żurawskim i miałem małe szanse, by wybić piłkę. Bałem się również, że moja interwencja mogłaby się skończyć golem samobójczym, i nie zaryzykowałem. Szkoda, że tego nie zrobiłem. Liczyłem jednak, że Żurawski nie trafi czysto i piłka nie wpadnie do siatki. Ta akcja powinna być przerwana wcześniej, gdy Kosowski walczył o piłkę przy środkowej linii z naszymi zawodnikami. Gdyby ktoś wybił piłkę na aut, nic by się nam nie stało.
Rozmawiał: -
Źródło: Gazeta Wyborcza Data: niedziela, 25 listopada 2001 r. Dodał: JuN |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||