|
Wywiad z Bartoszem Ławą
- Czy już pan zdecydował o swojej przyszłości?
- Na razie jeszcze nie wiadomo, gdzie będę grał w najbliższej rundzie - odpowiada. - Nie dostałem żadnych konkretnych ofert, a nie ukrywam, że na nie oczekuję. Już najwyższy czas zmienić barwy klubowe. W Pogoni jestem od bardzo dawna, ale dla własnego dobra muszę odejść. - Mówi się, iż trafi pan na Łazienkowską. - To na razie dość nieoficjalny temat. Trudno powiedzieć, co z tego będzie. Więcej o tym transferze czytałem, niż słyszałem. Mogę przyznać, że pierwszy kontakt z warszawskimi działaczami rzeczywiście miał miejsce. Ale na razie na tym pierwszym kontakcie się skończyło. - Chciałby pan grać w Warszawie? - Legia na pewno jest klubem liczącym się. Jeśli zaproponuje mi warunki, dokładnie je przemyślę. Legia to Legia - z niej jest wszędzie najbliżej, do reprezentacji czy na zachód. Ale też nie czuję się podstawiony pod ścianą. Jeśli warunki nie będą mi odpowiadały, nie będę się na Łazienkowską na siłę pchał. - A Pogoń nie będzie robiła problemów? - Podejrzewam, że problemy będą. Tylko że sytuacja klubu jest tak dramatyczna, że prezes Sabri Bekdas nie powinien już "krzyczeć" za mnie takich sum, jak wcześniej. Liczę, że cena za mnie będzie rozsądna, wręcz niska. Prezes będzie chciał odzyskać to, co zainwestował. - Podobno nie patyczkował się pan z prezesem Bekdasem, gdy chodziło o pana kontrakt. Potrafił pan na przykład wtargnąć do jego gabinetu. - Nie, bez przesady. Faktem jest, że wkurzałem się, gdy do Pogoni zgłaszały się różne kluby, a prezes żądał za mnie półtora miliona marek. Poprzestańmy na tym, że przedłużenie mojej umowy z klubem poprzedziły... burzliwe negocjacje. - A przy jakiej sumie pan by się nie oburzał? - Niewielu jest zawodników w Polsce, za których płaci się półtora miliona marek. Zwłaszcza, gdy chodzi o transfery krajowe. Już przy ofercie rzędu miliona marek, większość polskich prezesów zaciera ręce. Powiem szczerze, że nie mam najmniejszego pojęcia, ile za mnie można wziąć. - W tej rundzie nie zrobił pan sobie wielkiej reklamy. Widzieliśmy już Bartosza Ławę w lepszej formie. - Zgadza się. Proszę jednak pamiętać, że miałem kontuzję, pięć miesięcy nie grałem w piłkę. Potem nagle wskoczyłem do zespołu, bez żadnego obozu przygotowawczego. To oczywiście odbiło się na mojej dyspozycji i na pewno nie prezentowałem się tak, jak bym mógł. Inna sprawa, że na pewno z każdym tygodniem grałem lepiej. Uważam, że było to zauważalne zarówno w meczach Pogoni, jak i w meczach reprezentacji młodzieżowej. Poza tym proszę zwrócić uwagę, że grałem na nieswojej pozycji. Zdecydowanie najlepiej czuję się w ataku, a tymczasem w klubie z konieczności występowałem na lewej pomocy. A ta pozycja naprawdę mi nie odpowiada.
Rozmawiał: -
Źródło: Przegląd Sportowy Data: wtorek, 27 listopada 2001 r. Dodał: JuN |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||