|
Rozmowa z Radosławem Majdanem
- Kiedy spotkałem się z drużyną po raz pierwszy, byłem dla nich swego rodzaju ciekawostką. Zaczęli nawet tak jak ja nosić obrączki na kciukach i golić brodę w identyczny sposób - mówi o swoim tureckim klubie Radosław Majdan.
- Miałeś trudne warunki do zaaklimatyzowania się w Goeztepe. Między Polską a Turcją są ogromne różnice. - Przede wszystkim klimatyczne. Upały sięgają tam 40 st. C, dlatego treningi odbywają się rano i późnym popołudniem. Przed pierwszym meczem ligowym czułem się fatalnie, ledwo stałem na nogach. Ale na szczęście zaaklimatyzowałem się i już sobie z tym radzę. - Jak Ciebie przyjęto w zespole? - Bardzo miło. Turków interesuje zazwyczaj jedynie to, co ich dotyczy. Nie oglądają tak wielu filmów zagranicznych, nie interesuje ich to, co dzieje się poza ich krajem. Kiedy spotkałem się z drużyną po raz pierwszy, byłem dla nich swego rodzaju ciekawostką. Zaczęli nawet tak jak ja nosić obrączki na kciukach i golić brodę w identyczny sposób, czyli pozostawiając dwa paski z boku. Nie golę się już w ten sposób, ale oni nadal to robią. - A Ty czego się od nich nauczyłeś? - Dowiedziałem się, że nie wypada brać prysznica bez spodenek. Pomimo tego że każdy zawodnik ma osobną kabinę, ten zwyczaj jest przestrzegany. Na szczęście nie zrobiłem żadnego faux pas, ponieważ wcześniej to zauważyłem i postanowiłem się nie wyróżniać. Mają też swoje zasady podczas posiłków. Nie można wstać od stołu, dopóki nie skończy jeść kapitan drużyny. - Atmosfera jest równie gorąca jak na spotkaniach Pogoni? - O tak! (śmiech). I to nie z powodu upału. Zawsze mam w pamięci szczecińską publiczność i ich żarliwość w dopingu. Takich meczów jak z Wisłą czy Legią nigdy nie zapomnę. W Turcji na nasze spotkania przychodzi ok. 18-20 tys. widzów. Szef klubu kibica ma koszulkę z numerem 12. Nikt w drużynie nie może mieć tego numeru, bo to publiczność jest dwunastym zawodnikiem. Tradycyjnie każdy z nas musi się jeszcze przed rozgrzewką przywitać z kibicami. Publiczność wywołuje zawodników, którzy podbiegają do sektora i się kłaniają. Obcokrajowcy wywoływani są w różny sposób. Do mnie krzyczą "I love Majdan". - Kibice rozpoznają Cię na ulicach? - Turcy kochają futbol. Każdy, niezależnie od wieku czy płci, ma swój ulubiony klub, któremu dopinguje. Spotykam się z samymi pozytywnymi reakcjami. Czasami nawet ta popularność pomaga mi np. w uniknięciu mandatu. Kiedyś jechałem późnym wieczorem i zatrzymała mnie policja. Kazali wysiąść i zaczęli przeszukiwać. Było ciemno i mnie nie rozpoznali. Kiedy zaświecili latarką w dokumenty i przeczytali moje nazwisko, kontrola się skończyła. Musiałem rozdać kilka autografów i przywitać się ze wszystkimi policjantami, którzy zdążyli ściągnąć z okolicy. Piłkarze nie muszą zapinać pasów w samochodach, mogą jeździć w sześciu w pięcioosobowym samochodzie, unikając kary. Jesteśmy traktowani wyjątkowo. - A jak porozumiewasz się w Turcji z dziennikarzami, którzy towarzyszą wam nawet na treningach? - Telewizja jest na każdych zajęciach. Moje rozmowy z dziennikarzami wyglądają trochę śmiesznie. Bo i oni słabo mówią po angielsku, i ja. Dlatego nigdy nie mam pewności, czy dobrze przetłumaczą moją wypowiedź. Kiedyś razem z kolegą ze Słowenii braliśmy udział w programie na żywo. Miał trwać 15 minut, a trwał dwie godziny. Moje odpowiedzi na zadane pytania zajmowały może minutę, a tłumaczono je przez 10 minut. Słabo idzie mi nauka tureckiego, ale obowiązkowo muszę znać piosenki śpiewane z kibicami podczas rozgrzewki czy po meczu. - Miałeś zwyczaj wieszać szalik Pogoni w bramce podczas meczów ligowych w Polsce. Czy kontynuujesz ten zwyczaj? - Szalik Pogoni, klubu, który wciąż jest w moim sercu, wisi w pokoju w Turcji na ścianie. Tam jest jego honorowe miejsce. Bardzo tęsknię za Szczecinem i atmosferą, która panowała w klubie. - Czego Ci najbardziej brakuje? - Przyjaciół. Tu mam samych znajomych. Tam mam przyjaciół. Brakuje mi Alei Fontann i szczecinianek, które wiosną zrzucają płaszcze i zakładają zwiewne sukienki. Brakuje mi wypadów z przyjaciółmi z drużyny po meczach do pubów. W Turcji czegoś takiego nie ma. Tu każdy zawodnik jest pod lupą. Turcy uważają, że jeśli zawodnik zarabia dużo więcej niż średnia płaca krajowa i jest na tyle wyróżniony, że może nosić barwy klubu, to powinien prowadzić sportowe życie. Generalnie bez dyskotek i imprez. Powinien dbać o kibiców i nie wystawiać na szwank swojego zdrowia. - Nie uwierzę, że nie odwiedziłeś dyskotek w Turcji... - Byłem trzy razy. Częściej chodzimy do restauracji. Wolne chwile spędzam, czytając książki i oglądając polską telewizję. Zresztą mecze są zazwyczaj w niedzielę, a przed każdym spotkaniem mamy trzydniowe zgrupowania. A jak wiadomo, najlepsze dyskoteki są w weekendy. Na plażę też rzadko kiedy chodzimy, ponieważ w mieście jest ona betonowa. Do najbliższej piaszczystej jest aż 70 km. - Niedługo wyjazd na mistrzostwa świata. Czy udział w Mundialu to zwieńczenie Twoich marzeń? - Najpierw bardzo chciałem grać w I lidze. I to mi się udało. Potem marzyłem, żeby dostać się do pierwszej reprezentacji. I to się spełniło. Teraz chciałbym, abyśmy jak najlepiej zaprezentowali się na mistrzostwach. To tak jak gala oskarowa. Każdy marzy o statuetce. Polska jest na razie nominowana. A jak będzie, zobaczymy. - Kto wygra Mundial? - Argentyna. - Czego Ci życzyć przed wyjazdem do Korei i Japonii? - Zdrowia. I jak najmniej piłek, które musiałbym wyciągać z bramki.
Rozmawiał: -
Źródło: Gazeta Wyborcza Data: czwartek, 18 kwietnia 2002 r. Dodał: - |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||