|
Rozmowa z Radosławem Majdanem
- Często mówisz, że nie lubisz wyjeżdżać z ukochanego Szczecina i najchętniej mieszkałbyś w nim nieustannie?
- Na pewno. Za każdym razem czuję, że coś za sobą zostawiam. W tym mieście się urodziłem, mieszkałem w nim wiele lat. Czuję się mocno związany ze Szczecinem. Mam tam mnóstwo przyjaciół, rodzinę, miejsca, w które lubię chodzić i które dobrze mi się kojarzą. Jest tam również stadion Pogoni - klubu, w którym spędziłem osiemnaście lat. Dlatego nie lubię wyjeżdżać i pierwsze dni oraz tygodnie spędzone w nowym otoczeniu, zawsze są dla mnie bardzo ciężkie. - Obecnie w Pogoni nie dzieje się dobrze. Jak odbierasz postępującą degrengoladę ukochanego klubu? - Bardzo się tym przejmuję. Zresztą nie tylko ja - wiem, co przeżywają moi koledzy, których działacze jeszcze nie wyrzucili z klubu, a którzy ciągle mają nadzieję na kontynuowanie gry w tej drużynie. W Pogoni przeżyliśmy wspólnie wspaniałe chwile, takie jak choćby mecze z Wisłą oraz Legią, na których było po 25 tysięcy ludzi, rzucających na boisko piękne serpentyny. Świadomość, że ten klub może spaść do drugiej ligi, a nawet ulec całkowitemu rozpadowi, jest straszna. Zwłaszcza, że pragnę swój ostatni sezon w karierze rozegrać właśnie w Pogoni, a później pracować tam jako trener. - Czy chciałbyś nadal grać w Pogoni, gdyby klub znajdował się w lepszej sytuacji finansowej? - Powiem tak: gdyby w Pogoni zaproponowano mi warunki przynajmniej tylko trochę gorsze od tych, które proponują kluby zagraniczne, to nie zastanawiałbym się nawet przez chwilę. Nie wyjeżdżam teraz do Turcji dlatego, bo lubię podróżować, lecz w celach zarobkowych. Niestety, w tej chwili w Polsce chyba tylko Wisła Kraków jest w stanie zapłacić zawodnikom naprawdę dobre pieniądze. Wszystkie inne kluby są w mniej lub bardziej trudnej sytuacji. - Piłkarze często deklarują przywiązanie do barw klubowych, ale ty od słów przeszedłeś do czynów. W jakich okolicznościach postanowiłeś zrobić sobie tatuaż z herbem Pogoni? - Na ten pomysł wpadłem na dyskotece w Rewalu. Pamiętam, że pojechaliśmy tam któregoś lata po wygranym meczu. Pomyślałem sobie - skoro tak bardzo utożsamiam się z tym klubem, to powinienem w jakiś sposób to wyrazić. Ludzie wyrażają uczucia w różny sposób. Ja zamanifestowałem przywiązanie do Pogoni, robiąc sobie na sercu tatuaż z jej herbem. - Po raz trzeci wybrałeś kierunek południowy. Poprzednie dwie wizyty były średnio udane, gdyż Goztepe Izmir i PAOK Saloniki nie wypłaciły ci wszystkich należnych pieniędzy... - Teraz chcę dobrze skonstruować umowę, którą podpiszę z Bursarsporem. Zresztą, idę tam tylko na sześć miesięcy. Wybierając ofertę z Turcji kierowałem się, przede wszystkim, chęcią jak najszybszego rozwiązania kontraktu z PAOK-iem. W zespole z Salonik nie grałem, źle się tam czułem, nie miałem dobrego kontaktu z trenerem. Wszystko tam było dla mnie na "nie". Musiałem to przerwać. Na szczęście - udało się i mam nadzieję, że będzie to zmiana na lepsze. Wierzę, że jak najszybciej zapomnę o ostatnim półroczu. - Czy liczysz na powołania od Pawła Janasa? - Wierzę, że będę miał okazję wrócić do reprezentacji i zrobię wszystko, aby stało się to możliwe. - Jacek Kazimierski w wywiadzie dla "Przeglądu" powiedział, że uważa cię za "showmana, który broni pod siebie"... - Nieprawda! Nie zgodzę się z nim. Każdy bramkarz ma swój styl. Dla mnie bycie showmanem to podejmowanie ryzyka tylko po to, aby efektownie się rzucić albo spaść na murawę. Nigdy nie grałem w ten sposób. Po prostu staram się bronić "na maksa", wychodzę do najtrudniejszych piłek - często z narażeniem własnego zdrowia. Nie robię jednak, na przykład, kroku w bok, aby chwilę później popisać się bardziej efektowną robinsonadą. Zawsze staram się bronić tak, aby drużyna nie straciła bramki. Dlatego uważam, że pan Kazimierski absolutnie nie ma racji.
Rozmawiał: -
Źródło: Przegląd Sportowy Data: czwartek, 23 stycznia 2003 r. Dodał: - |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||