|
Bohumil Panik: Pracuje cały czas
Rozmowa z Bohumilem Panikiem trenerem Pogoni Szczecin.
Przed Pogonią mecz Pucharu Polski z Legią Warszawa. Puchar to zwykle poligon doświadczalny dla polskich trenerów. A dla Pana? - Bardzo chciałbym sprawdzić dublerów w meczu o punkty, ale… nie tym razem. To nie ten przeciwnik, z którym można by sobie eksperymentować. To Legia, a taki rywal zobowiązuje. Kibice przyjdą na stadion by oglądać dobry mecz i walkę o punkty w Pucharze Polski. Poza tym Pogoń wciąż stara się o awans do następnej rundy i tu nie ma mowy o jakimkolwiek odpuszczeniu. Tym bardziej, że klub stawia w tym roku na puchar. Druga sprawa to terminarz. Gramy system sobota – sobota, a wiec jest dużo czasu na regenerację sił. Zawodnicy pierwszego składu są po tygodniu gotowi do gry, nikt nie musi ich zastępować. Z Legią miał przyjechać do Szczecina Jozef Chovanec… - Znam go bardzo dobrze, bo razem kończyliśmy studia na czeskiej akademii trenerów. Było to w 1996 roku – wspólnie zdobywaliśmy licencję UEFA. Jesteśmy w dobrym kontakcie, pytał mnie o pracę w Polsce i moje zdanie na ten temat. Szkoda, że nie zaryzykował pracy w Legii, bo to wyzwanie dla trenera. W sierpniu Legi wygrała z Pogonią w Szczecinie 2:1. Wtedy szkoleniowcem Portowców był pana rodak – Pavel Malura. Czy rozmawiał pan z nim na temat Legii? - Z Pawłem rozmawiam dwa razy w tygodniu, jesteśmy w stałym kontakcie. Widziałem mecz Pogoń – Legia na żywo, więc wiem jak wygląda gra Legii. Tyle tylko, że w miedzy czasie wojskowi przeszli na system czwórkowy i ich taktyka wygląda zupełnie inaczej. Jak można krótko scharakteryzować nową Legię? Grają krótkie piłki w środku pola – to ich ulubiony element. Tak czy siak to my musimy grać swoje. Narzucić własny styl gry. Jest pan już dwa tygodnie w Szczecinie. Czy wyrobił sobie pan zdanie na temat drużyny? - Nie. To jeszcze nie czas na podsumowania. W grudniu można pokusić się o pierwsze oceny. Nie chciałbym nikogo wyróżniać. Zdążył Pan poznać Szczecin? - Oj nie. Znam miasto tylko od strony wjazdu z kierunku Legnicy. Nie miałem jeszcze czasu na spacer po Szczecinie. Jedynie kierownik Mizak pokazał mi z samochodu najważniejsze miejsca w mieście. Szczecin jest ładny i gdy tylko znajdę chwilę, to wybiorę się z żona i psem na zwiedzanie. Ile pan pracuje? - Praktycznie cały dzień. We wtorek zajęty mam cały dzień – trenujemy dwa razy. W środę podobnie. Po południu mamy odnowę biologiczną w centrum wodnym Laguna w Gryfinie. W czwartek od rana siedzę nad taktyką. Analizuję mecz na video. Potem jest odprawa z zawodnikami i trening. W przyszłości analizę będę chciał przeprowadzić już w poniedziałek. Piątek: rozmowy z zawodnikami i współpracownikami. Sobota – mecz, a niedziela – kolejny trening. Kto odpowiada za bank informacji? Analizę robi pan sam? - Bardzo pomaga mi Miłosz Stępiński z Uniwersytetu Szczecińskiego. Jestem pod wrażeniem jego profesjonalizmu. Jeszcze w żadnym klubie nie miałem do pomocy tak dobrego teoretyka. W wtorek, w Berlinie, w meczu Hertha – Dortmund zagra pański wychowanek Tomasz Rosicky… - Zgadza się. Jeżeli pokonamy Legię, to zafunduję sobie w nagrodę wyjazd na ten mecz. Na występy Borusii patrzę przez pryzmat występów właśnie Rosickiego i Kollera. Rosicky to mój wychowanek. Prowadziłem go w kadrze piętnasto i szesnastolatków Banika Ostrava. Przyjaźnie się też z ojcem Tomasza, który był wówczas kierownikiem drużyny. Przed laty Rosicky senior był zresztą znakomitym zawodnikiem Sparty Praga. Ma pan wielu wychowanków w Czechach, czy możemy się spodziewać, że któryś z nich zagra niebawem w Pogoni? - Wiele osób mnie o to pyta. Powiem tak: jeżeli w Pogoni będzie brakowało jakiegoś piłkarza na danej pozycji, to wtedy w pierwszej kolejności sprawdzimy zawodników rezerw. W drugiej kolejności przyjrzymy się kandydatom z polskiej ligi. W ostateczności sięgniemy po piłkarzy z Czech. A czy teraz kogoś wam brakuje? - Jest problem z wysokimi zawodnikami grającymi głową. Przy dośrodkowaniu mamy w zasadzie do dyspozycji tylko Kaźmierczaka i Masternaka. A taka Legia ma na przykład Poledlicę, Saganowskiego, Włodarczyka i Joźwiaka. Z Łęczną nie wszystko było w porządku w obronie. Nie da się ukryć. Magdoń jest wysoki, a siedzi na ławce. - Dotychczas Magdoń rywalizował o miejsce z Masternakiem. Moim zdaniem Masternak to jeden z najlepszych polskich obrońców i mam do jego umiejętności dużo zaufania. „Master” będzie miał u mnie pewny skład. Co do Magdonia, to imponuje mi jego podejście do obowiązków, ambicja i agresja w grze. Dlatego i on musi wkrótce zacząć wychodzić w pierwszej drużynie. Potrzebuje jednak czasu, by znaleźć dla niego optymalną pozycję. Mam nadzieję, że będzie cierpliwy. Powtarzam: Magdoń musi niedługo grać w pierwszym składzie. Zastanawia się pan także nad asystentem? - Nie do końca. Póki, co drugim trenerem jest Sławek Rafałowicz, kierownikiem Ryszard Mizak, a szkoleniowcem bramkarzy Zbigniew Długosz. Do grudnia nic się nie zmieni. Dopiero po sezonie spotkamy się i powiemy sobie, co było źle, a co dobrze. Nie mam zamiaru robić żadnej rewolucji. Zresztą umówmy się, że zadaniem trenerów jest przygotowanie piłkarzy. Ale to nie szkoleniowcy, tylko piłkarze biegają po boisku.
Rozmawiał: -
Źródło: Głos Szczeciński Data: sobota, 23 października 2004 r. Dodał: - |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||