|
Robert Dymkowski: Spotkania z Lechem wyjątkowe
Rozmowa z Robertem Dymkowskim, byłym napastnikiem Pogoni Szczecin.
Kto według Ciebie jest faworytem jutrzejszego spotkania? - Zaznaczę od razu, że nie widziałem na żywo obu zespołów w tym roku, mogę więc opierać się jedynie na informacjach prasowych. Ostatnie wyniki wskazują na Lecha, jako na faworyta meczu z Pogonią. I stwierdzam to obiektywnie. Wynik oczywiście jest sprawą otwartą, a kibice mogą liczyć na wyjątkowy mecz. Na pewno na boisku dużo będzie się działo. Zawsze było tak, że kibice tworzyli świetną atmosferę, a piłkarze rewanżowali się wysokim poziomem spotkania, dużo padało bramek, wiele było pięknych akcji. Przeważnie wygrywała Pogoń. Teraz może być jej ciężko. W Pogoni jest wielu nowych zawodników, którzy jeszcze nie rozumieją specyfiki spotkań z Lechem. Wygrana to święto dla szczecińskich kibiców. Co, jeśli nie zrozumieją? - Jeśli obecni piłkarze Pogoni podejdą do spotkania w Poznaniu jak do każdego innego, to mogą bardzo podpaść kibicom w przypadku braku dobrego wyniku. Wszystkie mecze ligowe są ważne, bo za zwycięstwo przyznaje się tyle samo punktów. Ale są spotkania wyjątkowe, do których trzeba podejść zdecydowanie bardziej zmobilizowanym. I takim meczem jest rywalizacja Pogoni z Lechem. Pamiętam, że piłkarze obu zespołów traktowali te spotkania jak derby. Było ostro. Kto obecnie ma lepszy skład? - Piłkarze Lecha są bardziej znani, a o zawodnikach Pogoni dużo się mówiło, że będą gwiazdami. Na razie nic z tych zapowiedzi nie wyszło, zaś polscy piłkarze wcale nie są gorsi od tych obcokrajowców. Może nowi Brazylijczycy potrzebują więcej czasu. Lech nie ma wielkich gwiazd, ale ma bardziej doświadczonych graczy. I to przemawia za nimi. Pamiętasz, ile bramek strzeliłeś Lechowi? - Ze statystykami u mnie krucho. Nie pamiętam, ale miałem patent na Lecha. Kilka razy strzeliłem gola i mile wspominam te spotkania. Kiedyś w Poznaniu założyłem na siebie dwie identyczne koszulki. Po strzeleniu bramki podbiegłem do sektora szczecińskich kibiców i jedną koszulkę rzuciłem w trybuny. Niesamowite wrażenie na całe życie. Szkoda, że moja kariera tak się potoczyła, że dziś nie mam już okazji do zdobywania bramek. Zimą rozstałeś się z Arką Gdynia, bo nie dogadałeś się w sprawie kontraktu. - Nadal pozostaję bez klubu. Arka dużo obiecywała, ale na tym się skończyło. Trenuję w Szczecinie indywidualnie, ale im dłużej pozostanę bez klubu, tym bliżej będzie mi do decyzji o zakończeniu kariery. Trudno jednak znaleźć nowego pracodawcę po tak ciężkiej kontuzji (Dymkowski miał zerwane więzadła kolanowe). Na zachodzie byłbym pod opieką starego klubu, w Polsce obowiązuje spychologia. Nie dba się o kontuzjowanych graczy, legendy, wychowanków. Daleko nam do Europy. Przed dwoma laty był pomysł, byś po zakończeniu kariery pracował w Pogoni np. jako menedżer. - Druga strona nie podjęła tematu. Chciałem przy pełnych trybunach symbolicznie zejść z boiska i trafić za biurko. Chcę zostać przy piłce, ale nie wiem, co dalej będzie.
Rozmawiał: -
Źródło: Gazeta Wyborcza Data: środa, 30 marca 2005 r. Dodał: Jakub Lisowski |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||