|
Sprawa Zbigniewa Bońka [c.d.]
- Co pan na to wszystko?
- Śmiać mi się chce - mówi Boniek. - Byłem jeszcze w domu, w Rzymie, kiedy zaczęły do mnie docierać wieści, że zostałem w waszej gazecie "człowiekiem tygodnia". A to, co się stało, nie było przecież żadnym spiskiem! Opierajmy się tylko na faktach. Zatem fakt bezsporny - jako kierownictwo PZPN dostaliśmy listę proponowanych obserwatorów. Z góry było wiadomo, że nie wszyscy zostaną dopuszczeni do egzaminów. Cala ta gromada to byli przecież tylko kandydaci. Do Sejmu też przecież nie wchodzą wszyscy kandydaci na posłów. Z racji piastowanego urzędu miałem wgląd w tę listę. I wcale nie ukrywam, że przy paru nazwiskach, jakie zobaczyłem, aż mną zatrzęsło! Bo to ludzie, których z wyraźną korzyścią dla polskiego futbolu udało się w swoim czasie pozbyć. To niby dlaczego mieliby wrócić? I to kto? Były sędzia, który wedle powszechnej opinii "przekręcił" finał Pucharu Polski?! Albo inny, znany z wyskoków nie licujących z powagą sędziego piłkarskiego. Zasada, jaką przyjęło kierownictwo PZPN, jest taka, że obserwatorów będzie mniej, za to będą to ludzie bez skazy moralnej, najlepsi i uznani fachowcy. Bycie obserwatorem pierwszej ligi to ma być wyróżnienie dla każdego z nich, a jednocześnie stanowić gwarancję dla PZPN, że nie będzie w meczach żadnych "cudów", bo ci fachowcy na to nie pozwolą. - Ale pan niemal zaatakował niektóre osoby personalnie, obraził je... - Nikogo nie obraziłem. Odwrotnie, to ja zostałem obrażony! Bo oto dowiaduję się: "Boniek zrobił czystkę! ", a prawda jest taka, że zebrała się Komisja do Spraw Nagłych. Powiedzieliśmy sobie: obserwatorów jest za dużo, i niektórzy się nam, każdemu z osobna, nie podobają. Głosujmy, każdy we własnym imieniu, przez skreślenie tych ewentualnych "trefnych". Który z nich "złapie" co najmniej trzy skreślenia, wylatuje. I właśnie tak powstała ta lista "odrzuconych". To nie była żadna fanaberia Bońka, tylko realizacja zasady przyjętej przez całe kierownictwo. - To może na tym należało poprzestać, bez żadnych personalnych komentarzy... - A co zrobili ci odrzuceni? Zaczęli się buntować i na mnie zwalili winę, chociaż winne było demokratyczne głosowanie. A ponieważ zaprotestowali określeni ludzie, to ja tym określonym ludziom replikowałem. - Pan Dusza podał konkret, rozmowę jaką pan z nim nawiązał przed wielu laty, aby w bardzo konkretnym meczu "nie przeszkadzał", bo wynik już został ustalony... - Ja sobie nawet przypominam taką rozmowę pół żartem, pół serio. Było takich parę lat, kiedy w meczach derbowych my - widzewiacy z ełkaesiakami nie robiliśmy sobie niepotrzebnej krzywdy i graliśmy na remis. Ale za tym nie kryły się żadne przekupstwa, żadne pieniądze, żadne afery. Na całym świecie piłkarze grali, grają i grać będą na remis - ze stu racjonalnych powodów: bo są akurat zmęczeni, bo trapią ich kontuzje, bo zwycięstwo i tak nie zmienia miejsca w tabeli. Nikt przez całe życie "nie chodzi na najwyższych obrotach"... - A pan Kubiak chce iść do sądu! - Niech idzie. Ja też mam dobrą pamięć. Z nim, kiedy jeszcze sędziował, bywało sto pociech. Mówię teraz o tym żartem, chociaż czasem wcale nie było do śmiechu. Ale już nic więcej nie powiem. Jak mam być w sądzie, to wypada coś sobie zostawić na taką okazję. A tak w ogóle, to mało się tym całym zamieszaniem przejmuję. Współtworzę nową politykę naprawdę nowego PZPN. Byłoby lepiej dla niektórych ludzi, żeby sobie wreszcie zdali sprawę z tego, że to jest właśnie nowy PZPN, i że stare układy już nie wrócą.
Rozmawiał: -
Źródło: Przegląd Sportowy Data: piątek, 13 lipca 2001 r. Dodał: JuN |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||