|
Bohumil Panik: Każdy wie, za co gra
- Wszyscy płyniemy na tym samym statku. Ja jestem kapitanem, ale nade mną stoi admirał. I to admirał podejmuje decyzje. Ja mam wojsko, które musi walczyć. Jak jest zły kapitan, źle walczy wojsko. Wiem, że jestem pierwszym człowiekiem, którego prezes może zwolnić - mówi Panik.
Co gryzie Pogoń? - Piłka właśnie taka jest. Jeśli nie damy wszystkiego piłce, to później piłka nie da nam. I takie jest odczucie drużyny. Ona chce, ale nie wychodzi. Musimy wytrzymać z takim podejściem w klubie i w zespole. Każdy musi wiedzieć, że mamy profesjonalne umowy i one od nas czegoś wymagają. Efekty przyjdą, ale każdy z nas musi dać z siebie 100 proc. Widzi Pan nadzieję, że te 100 proc. będzie widoczne w najbliższych spotkaniach? - Tak. Ja to widzę po piłkarzach. Miałem z nimi indywidualne rozmowy, pogadaliśmy, jakie kto ma pretensje do drużyny, do mnie i tak dalej. Dużo rzeczy się wyjaśniło i teraz powinno być lepiej. Każdy wie, za co gra. Gra za Pogoń, a później za siebie. Czemu nie wszyscy piłkarze przykładali się do walki w ostatnich spotkaniach? - Piłkarz taki jest - nie szuka błędów w sobie, ale w otoczeniu. Jestem po lekturze rozmowy z Royem Keanem z Manchesteru United i jestem pod wrażeniem. On nie musi lubić trenera, ale niech zrobi porządek w szatni i na boisku. Musi być zawodnik, który potrafi powiedzieć: to robisz źle, nie rób tego. I nie będzie się bał opieprzyć kolegów, którzy nie podejdą do meczu na maksa. Takiego gracza nam brakuje. A może nam brakuje kilku zawodników z umiejętnościami? - Powiem tak: na pierwszym miejscu jest podejście do meczu - serce i walka, później umiejętności. Nie u wszystkich zawodników Pogoni te umiejętności są takie, jak byśmy chcieli, ale to druga strona medalu. Mam takich, a nie innych - gramy. My nie możemy zaczynać meczu z szacunkiem dla przeciwnika, ale przede wszystkim dla samych siebie i kolegów. Jak jeden nie walczy i nie spełnia moich oczekiwań, cały zespół gra słabiej. Każda drużyna potrzebuje takiego Keana. Takim graczem był w Cracovii Kazimierz Węgrzyn. Może Cracovii teraz go brakuje, nie jego umiejętności, ale moralnej siły. Atut walki na boisku jest podstawą. Pokazała to również polska reprezentacja w meczu z Ekwadorem. Chciała wygrać mecz i walczyła na anormalnych warunkach. Czy nie mają wpływu na grę zespołu wypowiedzi prezesa Antoniego Ptaka, który zapowiada zimową czystkę w drużynie? - I bardzo dobrze, że tak zapowiada. Piłkarz podpisując umowę z klubem, coś zagwarantował. Skoro tego nie daje, traci robotę. Pogoń jest firmą i każdy pracownik musi dać jej maksimum zaangażowania. Jeśli pracujemy źle, szef ma prawo z nas zrezygnować. Piłkarze muszą zdawać sobie sprawę, że grają za Pogoń i za siebie. Ale na pierwszym miejscu jest Pogoń i jej kibice. Powiedzmy prawdę: ostatnio graliśmy źle i żaden z nas nie może twierdzić, że dobrze. Źle i tak nie może być dalej. Kto nie chce dać maksimum, nie musi pracować w Szczecinie dla Pogoni i kibiców. Ma Pan listę zawodników, którzy nie spełnili oczekiwań? - Mamy za sobą 13 kolejek ligowych i trzy spotkania pucharowe. To duża dawka do podsumowania zawodników, ale przed nami może być jeszcze aż siedem spotkań i każdy wie, że ma przed sobą szansę na udowodnienie swojej przydatności do drużyny. Nikt nie może się skarżyć, że nie dostał wcześniej szansy, każdy zagrał przynajmniej w jednym spotkaniu od początku i miał możliwość autokreacji. A te siedem spotkań przed nami to dla wszystkich kolejna okazja. Lista? Nie mam żadnej czarnej listy, ale mam opisany każdy mecz i każdego zawodnika oceniłem według swojej skali. Wszyscy mogą zmienić swoje pozycje na tej liście. Pan również nie ma pewności, że zostanie w Pogoni. - Jestem w identycznym położeniu jak piłkarze. O to chodzi, bo wszyscy płyniemy na tym samym statku. Ja jestem kapitanem, ale nade mną stoi admirał. I to admirał podejmuje decyzje kadrowe. Ja mam wojsko, które musi walczyć. Jak jest zły kapitan, źle walczy wojsko. Wiem, że jestem pierwszym człowiekiem, którego prezes może zwolnić. Nie boję się tego. Wiem jednak, że szef zdaje sobie sprawę, że każdy pracownik klubu - w tym ja - starają się zapewnić piłkarzom jak najlepsze warunki do podnoszenia swoich umiejętności. A oni nie mogą dawać troszkę, ale wszystko z siebie. Ostatnio było troszkę. Zawodnicy wewnętrznie też wiedzą, kto jest zagrożony, a kto może być spokojniejszy. Ale nikt nie może czuć się pewny. Drużyna lepiej zaczyna grać, gdy przegrywa. Tak było z Cracovią i Legią. - Gdy przeciwnik prowadzi, to się cofa. Przegrywający atakuje i podejmuje ryzyko. Podkręcane jest tempo i stąd przewaga jest widoczna. Zastanawiam się, skąd się biorą nasze słabsze początki spotkań. Może przez to, że latem nie mieliśmy przerwy, tylko graliśmy z marszu. Jesteśmy jak diesel. Nim się rozgrzejemy, wejdziemy na właściwe obroty - mija czas, ale gdy złapiemy rytm - trudno nas zatrzymać. Ja bym jednak chciał, byśmy byli benzynowcem, który od początku do końca chodzi na najlepszych obrotach. Mam nadzieję, że staniemy się takim benzynowcem. Może jeszcze nie tej zimy, ale na wiosnę na pewno. Myślę, że efekty przyjdą jeszcze tej jesieni. Zrobiliśmy wszystko, by drużyna pociągnęła do końca. Nad morzem popracowaliśmy nad siłą i kibice powinni być bardziej zadowoleni z naszej gry. Zapewni Pan na mecz z Polonią, że zobaczymy tego benzynowca? - Mam nadzieję, że tak. Podchodzę optymistycznie, bo z Arką zagraliśmy bardzo dobrze przez pierwsze 30 minut. Może to przez podejście do meczu, może warunki boiskowe to warunkowały. Ale nie mamy prawa szukać tanich usprawiedliwień. Przeciwnik ma takie same warunki. To są realia i z nimi też musimy powalczyć.
Rozmawiał: Jakub Lisowski
Źródło: gazeta.pl Data: środa, 16 listopada 2005 r. Dodał: js |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||