|
Jerzy Kasalik: To jest komedia
- Zastanawiam się, czy jeśli na boisko wyjdzie kilkunastu Brazylijczyków, to nadal będzie jeszcze Pogoń. Wątpię, by kibice chcieli i potrafili utożsamiać się z takim tworem. A pamiętajmy, że kibice Pogoni należą do najlepszych i najliczniejszych w kraju. Ich strata może być największym problemem nowo budowanej Pogoni - mówi obecnie bezrobotny szkoleniowiec, a wcześniej prowadzący m.in. szczecińską Pogoń, i to z sukcesami, Jerzy Kasalik.
Czym Pan się obecnie zajmuje? - Wypoczywam. Żeby nie wyjść z wprawy, ostatnie trzy miesiące spędziłem na rekonesansie po czołowych klubach szwedzkich. Czekam też na interesującą ofertę pracy, jednak zdaję sobie sprawę, że szanse są niewielkie. W klubach I i II ligi karty są rozdane. Mamy przerwę zimową, za chwilę przyjdzie bardzo krótka w 2006 roku piłkarska wiosna, więc na telefon trzeba będzie raczej poczekać do następnego sezonu. Jesienią doszło do 13 zmian trenerskich w I lidze, ale Pan nie wrócił na "karuzelę". Obserwując rozgrywki z boku, może Pan mieć spokojne spojrzenie np. na dokonania szczecińskiej Pogoni. Jak Pan ocenia postawę Portowców w rundzie jesiennej? - Pogoń miała jesienią bardzo silny zespół i gdyby szczecinianie wygrali więcej meczów u siebie, to byliby wyżej w tabeli. Jeśliby skład został utrzymany i dodatkowo wzmocniony dwoma lub trzema piłkarzami, to mogliby się pokusić o miejsce w pierwszej trójce. Którzy z piłkarzy podobali się Panu najbardziej? - Bardzo duże wrażenie zrobił na mnie Paweł Magdoń. To silny obrońca i w rundzie jesiennej poczynił duże postępy. Od kilku dni jest piłkarzem Wisły Płock, co jest dla mnie niezrozumiałe. Nie wiem, jak można się pozbyć czołowego piłkarza. Na pewno na tej transakcji bardziej zyskali płocczanie niż Pogoń. W końcu na miarę możliwości zaczyna grać Rafał Grzelak, który talent ma wielki. Ale co z tego dla Szczecina, skoro także on wkrótce pewnie zmieni klub. Pogoń w przerwie zimowej pozbywa się najlepszych swoich piłkarzy. Nie rozumiem za to zachwytów nad postawą Przemysława Kaźmierczaka. Uważam, że jest to piłkarz bardzo przereklamowany. Można się było o tym dobitnie przekonać podczas jego występów w reprezentacji, gdzie był całkowicie niewidoczny. Także w lidze nie błyszczał. Jeden ładny gol w meczu z Legią Warszawa to troszkę za mało, by nazywać go piłkarzem ponadprzeciętnym. A co Pan powie o obcokrajowcach w Pogoni? - Niezły jest Edi Andradina, który zwłaszcza w pierwszej fazie sezonu wyróżniał się na tle pozostałych piłkarzy. Dobre momenty miał też Claudio Milar, choć oczekiwałem więcej po jego grze. Jako trener Widzewa również miał Pan w składzie kilku Brazylijczyków. Czym ci piłkarze przewyższają Polaków? - Ci, których ja miałem do dyspozycji, nie przewyższali naszych zawodników niczym. Ogólnie prezentowali poziom drugo- i trzecioligowy. Niektórym działaczom wydawało się, że mają w zespole latynoskich wirtuozów. Andrzej Grajewski uważał, że muszą grać, więc grali. Dlatego właśnie Widzew znalazł się tam, gdzie jest, czyli w II lidze. Zanosi się, że wiosną trudno będzie znaleźć w składzie Pogoni choćby jednego Polaka. - Wiem, bo czytam prasowe doniesienia na temat przyszłości Pogoni. Zastanawiam się, co wyjdzie z zapowiedzi Antoniego Ptaka. Na pewno będzie to coś nowego. W naszej lidze obcokrajowcy na szerszą skalę pojawili się stosunkowo niedawno, bo zaledwie dziesięć lat temu. Wtedy nikomu nie przychodziło do głowy, że dekadę później będzie możliwa sytuacja, by w składzie ligowej drużyny nie było ani jednego naszego zawodnika. Widać czasy się zmieniają. Czy sprowadzenie do zespołu kilkunastu Latynosów to dobry krok? - To jest komedia. Jak można myśleć, że piłkarze grający w niższych ligach w Ameryce przyjadą do Polski i z miejsca podbiją ekstraklasę. Skoro są tacy dobrzy, to co robili do tej pory? Nie chcę być złym prorokiem, ale przyszłość Pogoni zapowiada się nieciekawie. Dobry zespół buduje się latami, a nie w ciągu trzech miesięcy. Piłkarze muszą nabrać do siebie zaufania, zacząć rozumieć się na boisku, a tu pojawi się kilkunastu zupełnie obcych sobie zawodników, od których od razu zacznie się wymagać walki o najwyższe lokaty. To się nie uda.Poza tym ja widzę problem jeszcze w czymś innym. Zastanawiam się, czy jeśli na boisko wyjdzie kilkunastu Brazylijczyków, to nadal będzie jeszcze Pogoń. Wątpię, by kibice chcieli i potrafili utożsamiać się z takim tworem. A pamiętajmy, że kibice Pogoni należą do najlepszych i najliczniejszych w kraju. Ich strata może być największym problemem nowo budowanej Pogoni. Antoni Ptak przesadza? - Na pewno zaskakuje, a czy przesadza? Przede wszystkim robi to za własne pieniądze, więc nikt nie może mu zabronić. Czy przesadza - przekonamy się na zakończenie sezonu. Kto wie, może na złość wszystkim malkontentom taka rewolucja kadrowa przyniesie pożądany efekt, a wtedy wszyscy będą chwalić nowatorski pomysł właściciela Pogoni. A jak się nie uda, to zmieni skórę i w coś innego zacznie się bawić. I gdzie indziej niż w Szczecinie. Nie tylko Pogoń sprowadza zawodników z Ameryki Południowej. Co skłania ludzi rządzących klubami do takich działań? - Cena i jeszcze raz cena. Ci piłkarze są naprawdę bardzo tani w porównaniu z innymi. Bardziej się opłaca sprowadzić z Brazylii trzech zawodników niż za te same pieniądze jednego z polskiej III ligi. Nie zmienia tego fakt, że większość z nich sprowadzana jest do Polski prosto z plaży. Zawsze jednak istnieje nadzieja, że choć jeden z nich okaże się trafioną inwestycją. Pogoń idzie jeszcze dalej. Do zawodników dorzuca szkoleniowca z Brazylii. - Też do końca nie wiadomo, co ten szkoleniowiec prezentuje. Może akurat grał w siatkonogę na Copacabanie? Wydaje mi się, że podobnie jak większość piłkarzy został zatrudniony w ciemno, tylko dlatego, że ma ciemną karnację skóry. To za mało, by zagwarantować sukces, ponieważ w Brazylii szkoleniowców jest tak samo dużo jak piłkarzy. Poza tym istnieje opinia, że większość tamtejszych trenerów jest po prostu słaba. Czy taki trener poradzi sobie w polskiej lidze? - Daj mu Boże. Ja nikomu nigdy źle nie życzyłem. Nie obawia się Pan, że jeśli osiągnie dobre wyniki, to pozostanie tylko kwestią czasu, gdy po fali czeskich trenerów nastąpi napływ szkoleniowców z południowej półkuli? - Niech przyjeżdżają. Oby tylko byli to trenerzy doświadczeni i z sukcesami, a nie przeciętni, których nikt nie chce we własnym kraju. Pojawią się znów głosy, że Polscy trenerzy są słabi. - To stara śpiewka powtarzana od kilku już lat. My, szkoleniowcy, nic na to nie poradzimy. Na pewno nie jesteśmy słabsi, przynajmniej od tych, którzy obecnie pracują w lidze lub czynili to w ostatnim czasie. Najgorsze jednak jest to, że w wieku pięćdziesięciu kilku lat uważa się człowieka za trenerskiego emeryta. To jest chore rozumowanie. Czego można życzyć Panu w Nowym Roku? - Przede wszystkim zdrowia, ponieważ coraz częściej go brakuje, a także jak najszybszego powrotu na ławkę trenerską. Przy okazji chciałbym pozdrowić kibiców Pogoni Szczecin, których miło wspominam. Życzę im, by w Nowym Roku mieli jak najwięcej powodów do radości i dumy ze swojego klubu.
Rozmawiał: Marek Szandurski
Źródło: gazeta.pl Data: poniedziałek, 26 grudnia 2005 r. Dodał: js |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||