|
Antoni Ptak: Wierzę w Pogoń
Połowa wiosennej rundy za nami. Szczecińska Pogoń po zimowej rewolucji kadrowej rozegrała już siedem spotkań. Cztery przegrała, trzy wygrała.
Antoni Ptak mówi: - Ciągle budujemy zespół. Mogliśmy grać o mistrzostwo, ale wszyscy byli przeciwko nam: sędziowie, rywale, opinia publiczna. O tytuł powalczymy w przyszłym roku. W zeszłym tygodniu Pogoń wygrała dwa spotkania: z Koroną Kielce i Górnikiem Łęczna. Była euforia. A we wtorek klapa: porażka z Bełchatowem 2:0. Co się dzieje? - Nic specjalnego. Budujemy drużynę na przyszły sezon. W tym już nie gramy o najwyższy cel, bo szans wielkich nie mamy. Sprawdzamy kolejnych zawodników i dlatego z GKS-em zagrał rezerwowy skład. Aż siedmiu zawodników nie miało wcześniej wielu okazji do gry. Musieliśmy ich sprawdzić w grze, by przekonać się, kogo mamy w kadrze. To taki przegląd, zanim kogoś odeślemy do domu. Wartości zawodnika nie poznamy, obserwując go tylko na treningach czy podczas sparingów. Nie przejmuje się Pan laniem w Bełchatowie? - Wynik nie cieszy, ale jestem świadom, dlaczego tak się skończyło. Z drużyną, którą tam wystawiliśmy, nie sztuka było wygrać. Moi piłkarze byli niezgrani, pierwszy raz zagrali w takim ustawieniu. Czy to selekcja, czy braki kondycyjne jest główną przyczyną rotacji w składzie? - Trzon zespołu już się krystalizuje. Ale zwracamy też uwagę na wyniki badań wydolnościowych. Chwała trenerowi Panikowi, że doskonale wie, na co stać organizmy piłkarzy. Większość zawodników jest źle przygotowana wydolnościowo do gry. To efekt niewłaściwie przepracowanej zimy. Mamy też niefortunny terminarz. Mieliśmy trzy przełożone mecze. Graliśmy więcej od innych zespołów, mniej mamy przerw na odpoczynek. Stąd wyniki nie takie, jakich się spodziewaliśmy. Nie możemy teraz "zajechać" 11 chłopaków, którym szło bardzo dobrze w spotkaniach w Kielcach i z Górnikiem. Przetasowania są konieczne. Cleison znów rozczarował. - To mój największy problem. Nie rozumiem tego. W Brazylii reszta piłkarzy była dla niego tłem. Teraz Lilo czy Elton prezentują swój poziom, a Cleison zszedł kilka pięter w dół. A jeszcze trzy miesiące temu inni mogli mu buty czyścić. Przy Cleisonie, Amaralu czy Batacie II inni to byli gracze podwórkowi. Może w Brazylii grało mu się łatwiej? Może miał więcej swobody? - Tempo gry II ligi brazylijskiej jest dużo szybsze od tego w polskiej ekstraklasie. Mimo to Cleison był bardzo dynamiczny, waleczny. Grał przeciwko reprezentantom kraju i był od nich lepszy. Profesor. Był najlepszym zawodnikiem rozgrywek. A przecież kilkunastu czołowych graczy tej ligi sprzedano do Europy za kilka czy nawet kilkanaście milionów dolarów. Dlaczego więc tak świetny piłkarz zdecydował się na grę w zacofanej piłkarsko Polsce? - To była nie lada sztuka. Daliśmy mu szansę na grę w Europie pod koniec jego kariery, szansę pokazania się w europejskich pucharach, a jednak w brazylijskim otoczeniu. Do Pogoni namówili go skutecznie Julcimar i Sergio Batata. Na pewno nie pieniądze były dla niego najważniejsze, bo w Brazylii dostałby więcej. Teraz jednak coś złego stało się z jego dyspozycją. Odejdzie z klubu? - Chciałbym, żeby został i znów błyszczał. Mój syn Dawid mówił niedawno, co piszą w brazylijskich gazetach. Na pierwszych stronach były informacje, że Cleison wraca w kwietniu i zagra w I lidze brazylijskiej. Tam wszyscy go chcą. Menedżerowie nękają go telefonami i mącą w głowie. Pewnie dlatego nie widać po nim zaangażowania w spotkaniach portowców. Widział, jak nas przekręcił sędzia w meczu z Wisłą Kraków [porażka 1:2 po wątpliwym rzucie karnym dla Wisły - red.], zniechęcił się tym bardzo do polskiej piłki. Chciałbym, aby okres transferowy w Brazylii już się skończył - może wtedy jego podejście do gry w Polsce się zmieni. Czego nauczyły Pana pierwsze mecze "brazylijskiej" Pogoni? - Już jesteśmy mądrzejsi, wiemy, że nie wszyscy się sprawdzają w nowych warunkach. Wnioski? - Chcę mieć 25 piłkarzy, którzy będą tworzyć dobrą drużynę. Po tej rundzie zostanie np. 10 Brazylijczyków z obecnej kadry, trzech-pięciu Polaków i będziemy w Brazylii szukać kolejnych dziesięciu wzmocnień. Tacy zawodnicy jak Fabinho, Fabio Costa, Junior czy Anderson będą mieć problemy, aby u nas pograć dłużej. Jeszcze ich nie skreślam, ale jestem zawiedziony ich dyspozycją. Dobrze zrobiliśmy, że ten eksperyment ruszył w obecnych rozgrywkach. Wstępna selekcja jest za nami. Że nie jest źle, świadczy tabela. Ubiegły rok kończyliśmy na dziewiątej pozycji, teraz jesteśmy na siódmej, a za nami już cała czołówka ligi. To spory sukces, bo gramy przeciwko wszystkim, a opinia publiczna też nie jest nam przychylna. Gdyby nie to, moglibyśmy dziś walczyć o mistrzostwo. Mówi Pan poważnie? - Drużyny na złoty medal jeszcze nie mamy, ale gdybyśmy wygrali z Wisłą, byłaby szansa na puchary. Definitywnie zrezygnował Pan z Polaków? Czy może jednak do Szczecina wrócą wypożyczeni gracze? - Koncentrujemy się na rynku brazylijskim, bo tam jest największy potencjał. Polacy? Gdzie ich szukać? Nie znajdę żadnego, bo najlepsi już u nas grają. Nie ma teraz lepszych polskich piłkarzy niż Przemysław Kaźmierczak i Rafał Grzelak. Wypożyczeni mogą wrócić, jeśli będą przydatni w Pogoni. Muszą wygrywać rywalizację na swoich pozycjach. Wierzę w Bartosza Fabiniaka, Łukasza Trałkę czy Piotra Celebana. Obserwujemy ich. Przyglądamy się też juniorom z naszego klubu. Gdyby Kaźmierczak odszedł do Wisły, dziś Pogoń miałaby problem w środku boiska. A wcześniej Pan twierdził, że "starzy" z Pogoni nie mają szans na grę. - Zimą "Kazik" był słaby, ustępował Brazylijczykom. Dlatego mógł odejść. Ale to mój pupil, ma największy potencjał w kraju. Zawsze w niego wierzyłem. Musiałem przekonywać kibiców i trenerów, np. Bogusława Baniaka, że to dobry piłkarz. Dla mnie to kandydat do kadry na mistrzostwa świata. Dużo potrafi i jest w świetnej dyspozycji. Dziś cieszę się, że został. Zadowolony jest Pan z pracy trenera Panika? - Dla mnie jest pewne, że robi dobrą robotę. Mocno zaangażowany, pracuje kilkanaście godzin dziennie, czasami także w nocy. W Polsce takich fachowców nie ma. Trener powinien być również selekcjonerem, który potrafi zmotywować zawodników. Panik, nie tylko ze względu na barierę językową, nie jest w tym mistrzem. Jednak idealnych ludzi nie ma. Zadaniem Panika jest wprowadzenie dyscypliny taktycznej, nauczenie graczy europejskiego stylu gry. Widać już efekty, ale patrzę na to pod kątem przyszłości. Obecne wyniki są sprawą drugorzędną. A może nowy szkoleniowiec z Brazylii? - Czas pokaże. Panik zna piłkarzy, był w Brazylii, prowadzi drużynę. Niewykluczone, że głównym trenerem będzie człowiek, który zna portugalski. Panik mógłbym wtedy koordynować pracę wszystkich roczników w Pogoni. W Brazylii jest mnóstwo trenerów i każdy chętnie przyjechałby do Polski, bo to duże wyzwanie i szansa. Mamy różne oferty. Zgłaszał się do nas np. trener, który był asystentem Jose Mourinho. Ale asystent to to samo, co sam Mourinho (śmiech). W Bełchatowie po raz pierwszy w historii ligi grała drużyna bez żadnego Polaka w składzie. - Dla mnie to nic dziwnego. W Europie już były takie sytuacje i nikt nie robił z tego sensacji. W Arsenalu było to samo i wszyscy tę drużynę oklaskiwali. Wolałbym, aby było u nas 11 Polaków. Ale nie ma takich, którzy mogliby nawiązać walkę z Legią czy Wisłą. Do końca sezonu siedem meczów. Jakie cele stawia Pan Pogoni? - Gdyby udało się wygrać sześć z siedmiu spotkań, byłbym szczęśliwy. To możliwe, bo gramy ze słabszymi drużynami. Moglibyśmy zająć trzecie lub czwarte miejsce i gralibyśmy w Pucharze UEFA. Piąte miejsce będzie przepustką do Pucharu Intertoto.Do tego 13 maja, czyli ostatniego meczu z Lechem, powinniśmy wiedzieć, kto zostaje, a kto odchodzi. 16 maja piłkarze lecą do Brazylii. Dostaną dwa, może trzy tygodnie wolnego - zależnie od tego, czy wystąpimy w letnim pucharze. Potem chciałbym zrobić tygodniowy obóz w Brazylii, by sprawdzić nowych piłkarzy. Tacy z pewnością będą. Latynosi będą w trakcie ligowych rozgrywek. Gdzie będzie Pan szukać wzmocnień? - W lidze stanowej, która również jest bardzo mocna. To paradoks, ale w Brazylii łatwiej wygrać rozgrywki krajowe niż stanowe. Brazylijczycy nie grają w Polsce widowiskowo. Nie miał Pan chwil zwątpienia? - Nie uważam, abym popełnił błąd. Czekam na lepszą grę, bo do ich umiejętności jestem przekonany. Nie pytam sam siebie: "Co ja najlepszego narobiłem?". Wierzę w Pogoń. W sobotę spotkanie z Groclinem Grodzisk. Wygramy? - Jesteśmy faworytem. Na boisko wyjdzie nasz najlepszy skład. To piłkarze, którzy mają największą szansę, by w zostać w klubie. Ta drużyna powinna pokazać swoje wielkie możliwości. Za rok chciałbym bić się z nią o mistrzowski tytuł.
Rozmawiał: Piotr Merchelski
Źródło: gazeta.pl Data: czwartek, 13 kwietnia 2006 r. Dodał: js |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||