|
Mariusz Kuras: Potrzebujemy celnych strzałów transferowych
- Chcę, by się udało, by ktoś zauważył moją pracę i docenił wyniki. A jak przy okazji będziemy prezentować fajną piłkę, to jako trener dostanę kopa i wyznaczę jeszcze wyższe cele. Z Pogonią chcę się związać na dłużej - mówi Kuras.
Szef Pogoni we wtorek rozstał się z trenerem pierwszego zespołu Bohumilem Panikiem. Czecha zastąpił Mariusz Kuras, który przez kilkanaście lat grał w Pogoni i był dwukrotnie jej trenerem. Kuras to jedna z legend klubu i ulubieniec kibiców. A Ptak musi uspokoić nastroje wśród fanów, którzy są niezadowoleni z wyników osiągniętych w rundzie wiosennej. Czy po meczu w Zabrzu nie obudził się Pan w nocy z pytaniem: "Co ja tutaj robię?" - Nie, nie miałem takiego uczucia. Wręcz przeciwnie, zaraz po spotkaniu z Górnikiem rozmawiałem z małżonką i powiedziałem jej, że trzeba zrobić wszystko, by było dobrze. Mecz w Zabrzu nie okazał się wielkim wydarzeniem, ale można było zauważyć kilka pozytywów. Myślę, że nie po to wracam do Szczecina i przychodzę do Pogoni, by to się nie udało. Musimy iść do przodu. Wierzę gorąco, że to szybko zaskoczy i "zatrybi". Nie chcę obiecywać, że jeszcze w tej rundzie będziemy grać o najwyższe cele. Nie chcę też deklarować, ile punktów będziemy chcieli zdobyć. Ważne, by zgromadzić odpowiednią do utrzymania ich liczbę, dotrwać do końca sezonu i siąść z prezesem Ptakiem do rozmów dotyczących przyszłości tego zespołu. Czy takie rozmowy o budowie Pogoni już były, czy na razie rozmawiał Pan z prezesem o obecnych rozgrywkach? - Liczą się te rozgrywki i na nich trzeba się skoncentrować, ale wymieniliśmy swoje opinie na temat przyszłości czy polityki prezesa. Mamy zbieżne stanowiska. Jakie? - Trzeba przyjrzeć się zawodnikom, których obecnie mamy. Część, która się nie sprawdziła, wyjedzie do domu, część zostanie. Trzeba będzie dobrać do tego składu nowych, ale nie tylu, co zimą. Moim zdaniem wystarczy dwóch-trzech Brazylijczyków, a później warto by uzupełnić drużynę o młodych Polaków, którzy grają już w lidze. W tej kwestii trzeba błyskawicznie zacząć działać, by oni nam nigdzie nie pouciekali. Trzeba zbudować zespół na miarę oczekiwań Szczecina, prezesa i moich. A jakie są Pana oczekiwania? Chyba zdaje sobie Pan sprawę, że prezes Ptak nie jest cierpliwy i nie lubi czekać na dobry wynik. - Takie jest ryzyko w tym zawodzie. Mam nadzieję, że przekonam prezesa swoją osobą, pracą i zaangażowaniem. Nie chcę, by wszyscy odbierali moją nominację na zasadzie, że w Szczecinie tylko kibice są za mną. Nie muszę udowadniać, że lubię Szczecin, klub, kibiców, ale że potrafię pokierować tak zespołem, by wrócił na czołowe miejsca w tabeli i w tytułach prasowych. Chciałbym, by o Pogoni mówiło się tylko dobrze, a nie szukano dziur. Czy teraz to Pogoń była bardziej Panu potrzebna, czy Pan Pogoni? - Powiem tak: na pewno Pogoń była mi bardzo potrzebna. Praca w drugoligowym Radomiaku zupełnie mi się nie ułożyła, ale ja wykonanych zadań się nie wstydzę. Zespół przygotowałem motorycznie bardzo dobrze, ale coś nie "zatrybiło" i nie wygraliśmy spotkania. To bolało mnie jako trenera i gdy otrzymałem propozycję od prezesa Ptaka, długo się nie zastanawiałem. Po wcześniejszym odejściu z Bełchatowa miałem kilka innych propozycji z I i II ligi, ale było to wszystko bardzo mętne. Raczej badanie rynku niż solidne oferty. Dopiero po związaniu się z Radomiakiem otrzymałem dwie fajne oferty, ale było za późno, by coś zmieniać. Nie potrafię się wycofywać, gdy daję słowo. Teraz sytuacja powtórzyła się z Pogonią. Podpisałem umowę z klubem i natychmiast dostałem dwie inne propozycje. Nie myślę o tym, czy dobrze wybrałem. Związałem się z Pogonią i chcę z nią coś zrobić. Nie zamartwiam się, że mi się nie uda, że prezes Ptak jest niecierpliwy i nerwowy... On wykłada pieniądze i chce wyniku. Nam wszystkim też wynik jest potrzebny. Antoni Ptak deklaruje, że do składu nie będzie się Panu wtrącał, ale to on chce odpowiadać za politykę transferową. Nie boi się Pan konfliktu? - W rozmowach powinniśmy być partnerami i moje słowo również powinno coś znaczyć. To ja mam odpowiadać za budowę drużyny i muszę mieć wpływ na to, kto znajdzie się w zespole. Będę chciał dobrać zawodników, którzy będą pasowali do gry. Jeśli znajdziemy ich w Brazylii - będę chciał ich zobaczyć przed podpisaniem kontraktów. To samo dotyczy Polaków. Nie sądzę, by dochodziło między nami do konfliktów. Będzie współpraca. Jestem krótko w Pogoni, ale jeszcze się nie zdarzyło, by prezes w coś ingerował. Widać, że jest bardzo zaangażowany, nawet zdesperowany, by osiągnąć dobry wynik. Prosił Pan prezesa, by latem wrócili do klubu wypożyczeni zawodnicy? - Była krótka rozmowa, bo chciałem się dowiedzieć, na kogo ewentualnie mógłbym liczyć. Ten temat wróci później, bo w chwili obecnej jest czas tylko na trening i przygotowania do meczu z Cracovią. Uważam jednak, że taki Bartek Fabiniak powinien być w Pogoni. Nie tylko on. Proponował Pan może, by Gutów przestał być główną bazą zespołu? Skoszarowani piłkarze nie mają możliwości odetchnąć od siebie. - W Gutowie są bardzo dobre warunki, ale każdy chce w pewnym momencie pewnej intymności. Brazylijczycy są specyficzną grupą - tworzą jakby rodzinę i nie narzekają. Już rozmawiałem z prezesem i powiedziałem, że lepiej by było, gdyby zespół częściej przebywał w Szczecinie. Pozwoliłoby to kibicom przychodzić na treningi, wzrosłaby identyfikacja z drużyną. Także piłkarze poczuliby większe wsparcie, wiedzieliby, dla kogo grają. Nie jestem zwolennikiem tego, by jedynie dojeżdżać do Szczecina. Prezes też o tym myśli i w tym duża rola władz miejskich, by mógł wybudować podobny ośrodek w naszym mieście. Dlaczego Pogoni nie udało się wiosną? - Zbyt duża rotacja w składzie. Przyjechali piłkarze z innej półkuli i nic nie wiedzieli o polskiej lidze. Są to w większości młodzi zawodnicy i trzeba ich uczyć gry "po naszemu". Nie wiem, jak wyglądały przygotowania na początku, ale wydaje mi się, że było za dużo sparingów, a za mało pracy poświęcono na podbudowę tlenową. Teraz za to płacimy. Pogoń Panika grała brzydko. Czy Pana zespół zmieni oblicze? - Chciałbym prezentować ofensywny futbol, tym bardziej że mając w składzie Brazylijczyków, łatwiej grać do przodu niż się bronić. Oni nie potrafią się bronić, za to atakować - owszem. Zauważyłem to na treningach. Znając ich życiowe parametry, wiem, że można ich także zdecydowanie lepiej przygotować wydolnościowo, ale na to trzeba czasu. Teraz go nie ma. Musimy latem poszukać zawodników, którzy mentalnie będą pasować do gry w Europie. Czy ma Pan już listę Polaków, którzy mogliby wzmocnić zespół latem? - W głowie nazwiska mam. Już w najbliższym tygodniu usiądziemy z prezesem i porozmawiamy. Na razie koncentrujemy się na Cracovii. Chcemy urwać chociaż punkt, by w lepszych nastrojach wrócić do Szczecina i zagrać u siebie. Mnie zależy na tym podwójnie. Cracovia ma nóż na gardle, sytuacja Pogoni jest na razie spokojna. - Znamy naszą sytuację w tabeli i wiemy, że kolejne porażki mogą wprowadzić sporą nerwowość. Chcemy tego uniknąć i szukamy punktów. W Zabrzu było blisko, ale straciliśmy bramki po katastrofalnych błędach obrony. Szkoda, bo Górnik nie był wcale od nas lepszy. Musimy się jakoś przestawić, musi być lepsza komunikacja w każdej formacji. Przejął Pan zespół w końcówce sezonu i niewiele można w nim zmienić. Czuje Pan na sobie presję, skoro nie może Pan odpowiadać za wyniki? - Jakbym nie był zdenerwowany przed kolejnym meczem, nie był podniecony, czy nie czuł presji - to praca byłaby bezsensowna. Czuję ją, bo Szczecin to nie jest małe miasteczko. To medialne miasto, z wielkim zainteresowaniem dziennikarzy i kibiców wynikami Pogoni. Presja musi być zawsze, bo poprzeczkę trzeba zawieszać wysoko. Oczekiwania są spore - trzeba im sprostać. Nie chcę, by za miesiąc ktoś pisał lub mówił, że Kuras nic nie zmienił i nic się nie udało. Chcę, by się udało, by ktoś zauważył moją pracę i docenił wyniki. A jak przy okazji będziemy prezentować fajną piłkę, to jako trener dostanę kopa i wyznaczę jeszcze wyższe cele. Z Pogonią chcę się związać na dłużej. Czy jest Pan przygotowany na to, że latem przyjdzie Panu budować zupełnie nowy zespół? Edi i Amaral to piłkarze po 30., Kaźmierczak i Grzelak chcieli odejść zimą, latem też mogą zgłaszać takie chęci. - Pogoń to profesjonalny klub, w którym obowiązują długoterminowe kontrakty. Nikt nie może powiedzieć, że zabiera zabawki i ucieka do domu. Chcę tych wymienionych mieć w zespole i liczę, że prezes ich zatrzyma. Sądzę, że po tym sezonie będziemy mieli trzon zespołu, nawet sześć nazwisk, a transferami uzupełnimy skład. Potrzebujemy celnych strzałów transferowych. Zaczyna Pan kolejny etap pracy w Pogoni. Pracuje Pan na drugą flagę na płocie? - (śmiech) Przecież ja nie grałem i pracowałem wcześniej, by ktoś mi zrobił flagę z moim wizerunkiem. Ona jest, a gdy wychodzę na boisko, dostaję gęsiej skórki z radości, że kibice docenili moje lata w Pogoni. Flaga flagą, ale zależy mi tylko na wynikach. To Pogoń jest najważniejsza, a nie Kuras. Nie ma Pan zamiaru opuszczać Szczecina? - Nie. To moje miasto, jest w moim sercu. Zawsze będę do niego wracał. Trudno zrywać z tym, co było piękne i wspaniałe. Zgłaszają się już do Pana osoby, które chciałyby znaleźć się w sztabie trenerskim? - W Pogoni są teraz zatrudnieni kompetentni ludzie i nie ma sensu od razu coś zmieniać. Na razie poznałem Andrzeja Woźniaka, masażystę i kilka innych osób. Nie mam zamiaru robić tu rewolucji, wszyscy pracujemy na lepszą przyszłość Pogoni.
Rozmawiał: Jakub Lisowski
Źródło: gazeta.pl Data: piątek, 21 kwietnia 2006 r. Dodał: js |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||