|
Antoni Ptak: Nie widzę perspektyw na dalsze finansowanie Pogoni.
Rozmowa z Antonim Ptakiem, właścicielem Pogoni Szczecin.
Czy możemy porozmawiać? - Ale ja na temat Pogoni nie chcę rozmawiać. Sprawy związane z klubem przestały mnie interesować. Może lepiej niech się pan zgłosi do zarządu klubu. Nie wierzę, że definitywnie powiedział Pan "dość". - Kiedyś trzeba było to powiedzieć. Podejrzewam, że za tydzień-dwa zmieni Pan zdanie. - Tydzień czy dwa tygodnie nic nie zmienią. Stoję teraz z boku i bez większego zainteresowania śledzę, co dzieje się z klubem. Dałem pełną swobodę w decydowaniu o losach Pogoni członkom zarządu. To oni mają działać, by klub żył. To chyba dobre rozwiązanie, bo zarząd jest w Szczecinie i najlepiej powinien się orientować w realiach miasta. Ja mam swój biznes i muszę go pilnować. Naprawdę nie widzę perspektyw na dalsze finansowanie Pogoni. Ale już kilka razy Pan odchodził, a później wracał. - Czasami trzeba dojrzeć do pewnego momentu i taki moment właśnie nastąpił. Nie widzę możliwości, by Pogoń w Szczecinie rozwijała się, więc postanowiłem dać sobie z tym spokój. Definitywnie? - Jeśli coś pójdzie w dobrym kierunku w Szczecinie i Pogoni, to przyłożę później rękę, by było jeszcze lepiej. Dziś mówię "nie". Siedzę w piłce od wielu lat, więc to trudne postanowienie. Życie uczy, by niczego nie wykluczać definitywnie. Jeśli trzeba będzie pomóc, pewnie nie odmówię. Ale wiele się musi zmienić. Przypomnę, że nie oglądałem pięciu ostatnich spotkań ligowych Pogoni i jakoś żyję. Spokojniej, bez nerwów. Wszystko jest z boku. Jest Pan rozgoryczony współpracą z miastem? - To już nie mój interes. Dałem szansę zarządowi Pogoni i jeśli działacze będą widzieli, że sytuacja może się zdecydowanie poprawić, może zmienię zdanie. Na razie dałem szansę, by to miasto Szczecin przejęło rolę zarządu Pogoni. Na zarząd miasta nie liczę, bo mam za sobą wiele rozmów i negocjacji, po których wychodziłem zawiedziony. Może jednak radnym - przedstawicielom mieszkańców Szczecina - leży na sercu los Pogoni. Stąd konkurs na oficjalnej stronie klubu, by kibice wybierali radnych do rady nadzorczej Pogoni? - To jeden z pomysłów. Przecież wielu radnych często powtarza, jak bliska im sercu jest Pogoń, sami siebie nazywają pogoniarzami. Czas więc, by teraz przejęli rolę władzy. Może uratują klub. Mnie kosztowało to bardzo dużo zdrowia i pieniędzy, ale sercem wciąż jestem przy Pogoni. Nie chcę, by teraz klub raptem przestał istnieć, byśmy to wszystko definitywnie zamknęli. Zarząd klubu ma co robić. Może wkrótce powstanie nowa rada nadzorcza, która będzie miała pomysł na Pogoń. Podejrzewam, że radni odmówią udziału w pracach RN Pogoni. - A ja mam nadzieję, że nie odmówią. Przecież w obecnej radzie jest już trzech radnych, którzy sami się zgłosili i chcą pomagać. Liczę na jeszcze większą siłę radnych. A jeśli odmówią, to widocznie im nie zależy na Pogoni. Jeśli zarząd klubu poprosi Pana o wznowienie finansowania, to da Pan zielone światło? - Dziś szans na finansowanie nie ma! Klub musi wypracowywać środki finansowe na swoje utrzymanie się w mieście, w którym jest zarejestrowany. Przez trzy lata staraliśmy się znaleźć takie możliwości. Rozmawialiśmy z miastem i zostaliśmy oszukani. Dziś jestem strasznie zrezygnowany. Po trzech latach, kiedy jestem w Szczecinie i sam utrzymuję Pogoń, zarząd miasta nie dał mi szans na zainwestowanie. A to przecież nie było tylko dla mnie, ale przede wszystkim dla klubu. Inwestycje miały zabezpieczyć przyszłość klubu, a nie moją. Zależało mi, by w Szczecinie stworzyć organizm, który zarabia na siebie. Przez trzy lata się to nie udało, Pogoń finansowana była ze Rzgowa i nastąpił czas, by to zakończyć. Nie może Pan twierdzić, że miasto nie pomaga. - A czy mam możliwość inwestycji? O to mi chodzi i na to czekam trzy lata. Co z tego, że miasto zgodziło się wydzierżawić mi na 30 lat Śnieżną Górkę, skoro tam nie możemy inwestować, bo do tej pory nie zmienił się plan zagospodarowania. Nie ma tam żadnego dojazdu i jest jeszcze wiele problemów. Szybko zgłosiliśmy się, by wykupić od miasta kamienicę przy pl. Grunwaldzkim, ale ta została sprzedana Hiszpanowi. Boli mnie to, bo choć oferowałem taką samą cenę, zostałem odrzucony. A to ja utrzymuję Pogoń, a Hiszpan nic nie dokłada do szczecińskiego sportu. Jak zarząd miasta czy radni mogą mówić, że zależy im na Pogoni? Zamiast zbudować w Szczecinie hotel i ośrodek piłkarski, musiałem to zrobić w Gutowie. Kolejna sprawa: inkaso. Obowiązuje teraz taka polityka, że my teraz do tego interesu albo dokładamy, albo wychodzimy na zero. Więc jeśli radni i zarząd nie chcą pomóc, to może czas rozpocząć od IV ligi? Denerwowałem się, bo Ptak jest kolejnym inwestorem, którego miasto wykiwało. A przychodząc do Szczecina, słyszałem piękne deklaracje i uspokajające informacje, że Bekdas czy Gondor byli źli. A ja myślę, że ci ludzi zainwestowali sporo swoich pieniędzy w Pogoń i trzeba było im pomóc. Ostatnia sprawa to kwestia dzierżawy stadionu. Radni przegłosowali uchwałę, a później okazało się, że nie można podpisać takich umów. Bzdura, bo mam opinie prawników, że nic nie stało na przeszkodzie, by to podpisać. W końcu po raz kolejny ustąpiłem, ale już ostatni raz. Może radni mają inne pomysły niż zarząd, dlatego zapraszam ich do rady nadzorczej. Pogoń ma zabezpieczenie finansowe w postaci środków z biletów, mniejszych sponsorów i PZPN-u. W końcu mogą nastąpić braki. Wtedy wznowi Pan finansowanie? - Zarząd klubu już wyprosił na mnie, bym finansował klub do końca maja. Ale to już koniec. Nie wiem, co będzie, gdy będą kłopoty. To sprawa zarządu i Szczecina. Jest tyle możliwości, by utrzymać klub w I lidze. Ja miałem pomysły, chciałem inwestować. Przybyłoby miejsc pracy w mieście. Ale wprowadzono mnie w błąd i mam tego dość. Można kogoś oszukiwać, ale nie przez trzy lata. To teraz Pan rezygnuje, gdy jest zespół i za rok może Pan zarobić na transferach? - Na piłce nikt nie zarobił, wiem to z własnego doświadczenia. Sprzedaż zawodnika nie zwróci wszystkich poniesionych kosztów. Może jedynie zmniejszyć nakłady. Przykłady? Wisła Kraków ma 100 mln zadłużenia, upadł Lech - mimo że Poznań w o wiele większym zakresie pomagał niż Szczecin nam, Amica ucieka z Wronek, Drzymała chce wycofać się z Grodziska, a już ograniczył budżet. Nie ma pomocy miasta - nie ma piłki. Czego Pan oczekuje od miasta? - Ja już zamknąłem etap rozmów z miastem. Pożegnałem się i niech teraz zarząd klubu pracuje. Jeśli poinformuje mnie o szansach, to ja się włączę. Ale to muszą być solidne zasady i konkretne propozycje. Gdy Pan ogłaszał wycofanie, od razu pojawiły się informacje, że Zbigniew Drzymała sam lub z Panem w Szczecinie, Pan do Wrocławia lub innych miast. - Absurd! Nic takiego nie było. Nie myślę o Wrocławiu. Jedynie ostrzegam brata [Edward jest szefem Śląska - red], by nie popełniał moich błędów. Zaznaczam, że nigdzie nie przeniosę Pogoni. To było by samobójstwo, bo Szczecin ma najlepszych kibiców w Polsce i warto tu budować silny zespół. Mnie jednak to za dużo kosztowało. Ciekawy zespół faktycznie jednak można zbudować, na tym, co już jest. Potrzeba jednak zrozumienia i działania, a mnie spotykała krytyka. Dawałem kasę i jeszcze obrywałem. Za mistrza z ŁKS-em też oberwałem. Teraz jestem ostrożniejszy i szybciej reaguję. Za ile może Pan sprzedać akcje Pogoni? - Nie ma takiej wyceny. Chętni z ofertami mogą się zgłosić do mnie i pewnie się dogadamy. Ale nie dam klubu w ręce osoby, która nie będzie miała pomysłu na działalność. Spółka nie jest dziś zadłużona, więc kosztuje więcej. Może w przyszłości będzie jednak inaczej. Co będzie jak Pogoń zacznie generować długi? - Nie wiem. Zarząd nie może dopuścić do długów; już widzę, jak oszczędzają. Nie ukrywam, że propozycja nowej rady nadzorczej z radnymi ma pomóc rozwiązać wiele spraw. Może rada wybierze nowy zarząd, a on mając w składzie szczecinian, będzie miał lepsze pomysły i możliwości.
Rozmawiał: Jakub Lisowski
Źródło: gazeta.pl Data: czwartek, 1 czerwca 2006 r. Dodał: - |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||