|
Mariusz Kuras: Chcemy ofensywnej piłki
- Teraz my będziemy chcieli pokazać polskim zespołom, w którym szeregu jest ich miejsce - obiecuje przed rozpoczęciem sezonu Mariusz Kuras, szkoleniowiec szczecińskiej Pogoni.
Jaka atmosfera panuje w zespole tuż przed startem sezonu? - Da się odczuć specyficzną atmosferę. Wszyscy są spragnieni ligi i związanej z nią otoczki. Myślę, że jesteśmy także odpowiednio zmobilizowani, co pomoże dobrze wystartować w rozgrywkach. Widzę, że piłkarze tęsknią za meczami o stawkę, ligową atmosferą, za kibicami i ich dopingiem. Wszyscy nie możemy się już doczekać pierwszego meczu na własnym stadionie i spotkania z naszymi kibicami. Szkoda, że pierwsze dwa spotkania gramy na wyjeździe. Niemniej radość z pierwszego meczu na własnym boisku będzie jeszcze większa i przygotujemy się podwójnie. Są problemy z kontuzjami? - Wszyscy trenujemy pełną parą, a problemów nie ma. Do normalnych treningów wrócili już Lopes i Baiano, którzy ostatnio narzekali na lekkie stłuczenia. W okresie przygotowawczym do sezonu większość sparingów rozegraliście z drugoligowcami. To był zamierzony dobór? - Nie. Bardzo późno zaczęliśmy przygotowania do sezonu i większość pierwszoligowców miała już zaplanowanych sparingpartnerów. Myślę jednak, że mecze z drugoligowcami wiele nam dały i mogą zaprocentować w przyszłości. Brazylijczycy mogli zapoznać się z elementami, których brakuje w ich futbolu, czyli twardą, ostrą i szybką grą. Przekonali się, że na polskich boiskach jest dużo walki, a sędziowie nie zawsze gwiżdżą oczywiste dla nich faule. W siedmiu sparingach Pogoń zdobyła tylko pięć goli. Nie obawia się Pan słabej skuteczności podopiecznych? - Fakt, że strzeliliśmy bardzo mało bramek, ale o skuteczność się nie martwię, bo w meczach kontrolnych potrafiliśmy sobie wypracować mnóstwo sytuacji strzeleckich. Jeśli będziemy stwarzać ich tyle w lidze, ze zdobywaniem bramek nie będzie problemu. Najwięcej goli strzelił William. Będzie etatowym snajperem zespołu? - Bardzo bym chciał, bo chłopak ma duży potencjał, który musi zacząć wykorzystywać. Jeśli chodzi o zdobywanie goli, to bardziej liczyłbym jednak na Ediego. To doświadczony, a do tego nietuzinkowy zawodnik, który wie, jak pokonywać bramkarzy. W kadrze jest wielu młodych piłkarzy. Nie boi się Pan, że ławka będzie niedoświadczona i mało wartościowa? - Młodość jest nieprzewidywalna i to jest jej atut. Mam do dyspozycji sporą grupę młodych piłkarzy, o których na razie mogę mówić tylko w samych superlatywach. Są to ludzie chętni do pracy, spragnieni gry w lidze i związanych z nią wrażeń. Możemy na tym tylko skorzystać. Młody piłkarz ma jeszcze jeden podstawowy atut - jest perspektywiczny i w przyszłości może być tylko lepszy. Wydaje się, że z Polaków najbliżej podstawowego składu jest Michał Łabędzki. - Tego nie zdradzę. Junior jest tak samo dobrym pomocnikiem i obaj piłkarze z powodzeniem mogą siebie zastępować. Ma Pan do dyspozycji dwóch równorzędnych bramkarzy: Borisa Peskovicia i Radosława Majdana. To spory dylemat, kto ma bronić? - Chciałbym mieć taki dylemat z wyborem na każdą pozycję. Zaręczam, że poradzę sobie. Cieszy mnie to, że obaj bardzo poważnie traktują rywalizację, a przy tym nie ma niezdrowej atmosfery. Będzie bronił ten, który będzie w najwyższej formie. Na razie pewne jest, że w pierwszych meczach będzie bronił Boris, bo Radek nie zdąży wyleczyć kontuzji i dojść do optymalnej formy. Ale z czasem kibice zaczną się domagać obecności na boisku Radka Majdana. - Jestem tego świadom. Radek nie przyszedł do Pogoni, by siedzieć na ławce i kibice dobrze o tym wiedzą. Nie zastanawiałem się jeszcze, jak zareaguję na prośby fanów Radka. Myślę, że jakoś sobie z tym poradzę, zespół nie ucierpi z tego powodu. Odszedł Grzegorz Matlak. Żałuje Pan? - I to bardzo. Grzesiek był dla nas bardzo wartościowym zawodnikiem. Po jego odejściu mam problem z obsadą lewej strony obrony i pomocy. Szkoda, że całe zamieszanie z nim skończyło się odejściem Grześka, bo straciła na tym cała drużyna. Wrócił za to Edi. Kiedy osiągnie optymalną formę? - Ciężko powiedzieć. To profesjonalista i bardzo przykłada się do treningów. Myślę, że na pierwszych meczach może mieć kondycyjne problemy, ale to nie znaczy, że będzie siedział na ławce. Przy odpowiednich treningach może dojść do formy bardzo szybko. Ten piłkarz mimo nie najlepszego przygotowania kondycyjnego ma wiele innych atutów, które wręcz trzeba wykorzystywać. Edi zawsze imponował boiskową mądrością, świetnym przeglądem gry i umiejętnością strzelania goli. Który z nowych Brazylijczyków zrobił na Panu najlepsze wrażenie? - Jak na razie jestem bardzo zadowolony z postawy Leandro. To nominalnie prawy pomocnik, ale doskonale sprawdza się także na lewym skrzydle. Jest to piłkarz młody, dobry technicznie i do tego bardzo szybki. Myślę, że podoła swoim zadaniom i w sezonie nieraz pozytywnie zaskoczy kibiców. Czy nowi Latynosi rozmawiają z Panem o polskim futbolu? - Rozmawiam z nimi bardzo dużo i mogę stwierdzić, że to bardzo ambitni ludzie. Do Polski przyjechali z zamiarem pokazania się i wypłynięcia na szerokie wody. Uważam jednak, by tymi rozmowami nie zamęczyć Julcimara, który jest naszym tłumaczem. Mówili mi, że w naszym kraju bardzo im się podoba i na nic nie narzekali. Smakuje im nawet polskie jedzenie. Ci chłopcy już nie mogą się doczekać pierwszego meczu w Szczecinie. Oglądają bardzo dużo powtórek z meczów naszej ekstraklasy i wiedzą już, jakim się tutaj gra stylem. Liczę, że przyniesie to pozytywne efekty. Wspomina Pan o oczekiwaniu na mecz w Szczecinie, a tu pogorszyła się atmosfera między działaczami a kibicami. Nie boi się Pan tego, że kibice nie zaakceptują drużyny na stałe przebywającej poza miastem? - Szczecin ma wspaniałych kibiców, którzy w dodatku mnie lubią i liczę, że nie będą przekładać całej reszty problemów na zespół i poszczególnych piłkarzy. Doping to element sportu, który bardzo pomaga zawodnikom. Nam - szczególnie w początkowej fazie rundy jesiennej - potrzebne jest wsparcie fanów i bardzo na nie liczymy. Dojazdy z Gutowa nie odbiją się źle na kondycji piłkarzy? - Dojazdy nie będą miały żadnego wpływu na nasze motoryczne przygotowania. Do Szczecina nie będziemy przecież przyjeżdżać w dniu meczu, tylko kilka dni przed nim. Zapewniam, że zdążymy ochłonąć po podróży i przygotować się do każdego spotkania. Wiem, że kibice chcą, by zespół trenował w ich mieście, pewnych spraw niestety przeskoczyć się nie da. Nie próbował Pan przekonać działaczy, by zespół powrócił do Szczecina? - Doskonale rozumiem działaczy i ich sytuację związaną z urzędnikami miasta. Ja i drużyna pracujemy tam, gdzie są stworzone najlepsze warunki. Wiem jednak, że wśród działaczy trwają rozmowy na temat częściowej zmiany zakwaterowania. Możliwe jest, że będziemy przebywać na zmianę po jednym tygodniu w Szczecinie i Gutowie. Jakim systemem w lidze będzie grała Pogoń? - Jako trener preferuję system 4-4-2. Chciałbym, by zespół grał ofensywną piłkę. W kadrze mam wielu Brazylijczyków i grzechem byłoby zabronić im atakować czy powstrzymywać przed ofensywną grą. Stawiam także na grę skrzydłami. Daję słowo, że ani na wyjazdach, a tym bardziej u siebie nie będziemy się kurczowo bronić. Określił Pan cel drużyny? - Nie ma zamiaru dodawać sobie punktów przed rozpoczęciem sezonu i myśleć o jego zakończeniu już na początku. Chciałbym, by mój zespół przez całą jesień utrzymywał kontakt z czołówką. Jeśli uda nam się nie stracić kontaktu z czołówką, można byłoby myśleć o zimowych wzmocnieniach i na wiosnę walczyć o bardzo wysoki cel. Czy jako młody, ale doświadczony trener odczuwa Pan stres przed startem sezonu? - Tego nie da się uniknąć, a stres odczuwam przed każdym spotkaniem. Tylko osoby niezrównoważone psychiczne nie mają nigdy obaw przed jakimś nowym etapem w swoim życiu. Przed meczem zawsze czuję się jak dziecko na scenie podczas szkolnego przedstawienia. Kto zostanie mistrzem jesieni? - Zapewne walka rozegra się między Legią Warszawa a Wisłą Kraków. Liczę, że do rywalizacji o tzw. czub tabeli włączy się także większa grupa klubów. Pogoń znajdzie się w tej grupie? - Mam takie marzenie i zrobię wszystko, by tak się stało. Niczego jednak nie chcę obiecywać. A co może Pan obiecać? - W polskiej lidze jest taka sytuacja, że rywale mobilizują się na mecze z Legią, Wisła i Pogonią. Dwa pierwsze zespoły cieszą się dużą marką i odgrywają główne role w ekstraklasie. Pogoń z racji tego, że ma w swej kadrze mnóstwo Brazylijczyków, działa na przeciwników jak płachta na byka. Każdy chce pokazać byłym już mistrzom świata ich miejsce w szeregu. Mogę obiecać to, że teraz my będziemy chcieli pokazać polskim zespołom, w którym szeregu jest ich miejsce. Pierwszy przeciwnik to ŁKS Łódź, z którym graliście sparing. - To, że wygraliśmy w sparingu, nic nie znaczy. W sobotę walka rozegra się od nowa i nikt już nie będzie myślał o towarzyskiej potyczce. Piłka nożna to gra nieprzewidywalna i ciężko stwierdzić, że przeciwnika zna się bardzo dobrze. Nazwiska piłkarzy ŁKS-u na papierze wyglądają bardzo ładnie i kolorowo. My jesteśmy dla nich zespołem bardziej anonimowym i niewiele o nas wiedzą. Może to być tylko naszym atutem, gdyż łatwiej nam będzie zaskoczyć rywala.
Rozmawiał: Marcin Nieradka
Źródło: gazeta.pl Data: piątek, 28 lipca 2006 r. Dodał: js |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||