Rozmowa z Maciejem Kaczorowskim

Czekałem na nią długo, ale w końcu nadszedł ten moment - mówił strzelec pierwszej bramki dla Pogoni w meczu ze Śląskiem. To jego pierwszy gol w ekstraklasie
- Po zdobyciu gola wyglądałeś jakbyś oszalał ze szczęścia.
- Maciej Kaczorowski, pomocnik Pogoni: Bo tak było. Czekałem na pierwszego gola długo, ale w końcu nadszedł ten moment. Do tej pory zdobyłem bramkę tylko w Pucharze Ligi. Dziś włożyliśmy dużo sił w mecz, ale opłacało się, bo zagraliśmy najlepsze do tej pory spotkanie w tym sezonie i odnieśliśmy zasłużone zwycięstwo.
- Miałeś jeszcze kilka sytuacji do pokonania bramkarza Śląska.
- Faktycznie, mógłbym obdzielić kilka naszych spotkań. Niestety, zabrakło mi trochę szczęścia. Przecież trafiłem m.in. w słupek.
- W doliczonym czasie gry mieliście ogromne kłopoty z powstrzymaniem Śląska. Opadliście z sił?
- Nie, ale z powodu upału włożyliśmy w ten mecz dwa razy więcej wysiłku. Skupiliśmy się na wyprowadzaniu kontrataków, z których mogły paść kolejne bramki. Szkoda, że daliśmy sobie strzelić bramkę, jednak dobrze, że padła tak późno.
Na szczęście nasi kibice dziś nas nie zawiedli. Moim zdaniem doping był najlepszy od kilku miesięcy. Przy takiej atmosferze na trybunach aż się chciało grać. A były przecież spotkania, że lepiej nam się grało na wyjeździe niż w Szczecinie. Kibice mieli do nas żal za końcówkę poprzedniego sezonu i różne podteksty wokół meczów.
- W czwartek czeka Was rewanżowy pojedynek z Fylkirem Reykjavik. Wasz dzisiejszy występ to zwiastun rosnącej formy?
- Trudno to jednoznacznie ocenić. Podczas meczu z Fylkirem [Pogoń przegrała w Islandii 1:2 - przyp. red.] będziemy od początku skoncentrowani i udowodnimy, że jesteśmy lepszym zespołem. Zrobimy wszystko, by odnieść wysokie zwycięstwo. To musi być przekonywający sukces. Poza tym musimy zmazać plamę, którą zostawiliśmy po pierwszym meczu w Islandii.