|
Krzysztof Waszak: Mam zielone światło
Rozmowa z Krzysztofem Waszakiem, prezesem Pogoni Szczecin.
Mówi się, że funkcja prezesa Pogoni, to funkcja "malowana”, bo o wszystkim i tak decyduje właściciel klubu Antoni Ptak. Że choć siedzi pan za kierownicą, to z tylnego siedzenia kieruje klubem jego właściciel. Ile tak naprawdę może prezes Pogoni? - Trudne pytanie. Jeżeli ma taki kredyt zaufania u Antoniego Ptaka jaki ja mam, to może dużo. Natomiast nie może wszystkiego. Trzeba pamiętać o jednym, że osoba, która daje pieniądze na jakiś interes, chce wiedzieć jak te pieniądze są wydatkowane. Sprawuje nad nimi nadzór. Pan Antoni Ptak już udowodnił, że potrafi zrobić sukces z drużyną sportową. Kiedy był właścicielem ŁKS-u, ten klub zdobył mistrzostwo Polski. A w związku z tym jest osobą, której warto słuchać i kierować się jego radami. Nie ukrywam, że jego zdanie jest najważniejsze. Teraz jednak mój szef wypowiedział się w sposób jasny i zdecydowany. Dostałem od niego zielone światło i spróbuję to wykorzystać. Pierwszy i najważniejszy temat: sprowadzenie drużyny do Szczecina. Właśnie. Kiedy to nastąpi? - Nie jest to prosty temat. Musimy wynająć sporą liczbę mieszkań. Mimo wszystko chciałbym, aby Brazylijczycy - nieznający jeszcze polskiego - znajdowali się w jednym miejscu. Na biurku mam już kilka ofert od biur nieruchomości. A zatem pierwszy krok zostanie wkrótce zrobiony. Druga rzecz, to jesteśmy już po rozmowach z MOSRiR-em na temat udostępnienia boisk. Poważny problem to brak boiska treningowego (na płycie głównej stadionu przy ul. Twardowskiego Pogoń nie może trenować więcej niż dwie godziny w tygodniu - przyp. red). Jedyne takie na Pogoni, to "dwójka”. W tej chwili umowa z ośrodkiem nie obejmuje tego placu. Ja chciałbym, aby sportowa forma była wysoka. A boję się, że jak Pogoń wróci do Szczecina, to wszyscy się będą dziwić, dlaczego zespół gra słabo. O tym, że nie ma gdzie trenować, to już się nie będzie mówić. Podobno mieliście ofertę od Maxima. Dlaczego się nie dogadaliście? Dlaczego nie działacie metodą faktów dokonanych? Przecież piłkarze już mogliby mieszkać w Szczecinie od dawna. - Jak zawsze wszystko rozbija się o pieniądz. Temat jest drażliwy. Mamy możliwość zrobienie z tego hotelu wysokiej klasy ośrodka z pełnym zapleczem, odnową biologiczną i boiskami trawiastymi. Stać nas na to. A czy potrafimy się dogadać? Zobaczymy. Może trzeba jeszcze raz siąść do rozmów. Dzisiaj w biznesie często obserwujemy „wyrzucanie” pewnych usług poza firmę. Np. szpitale nie gotują obiadów pacjentom, tylko zamawiają jedzenie w firmach cateringowych. Po co wam zarządzanie starym hotelem? Może powinniście się zająć tym, czym potraficie – piłką nożną? - Do każdej kwoty usługi trzeba doliczyć zysk. I tak zrobi każdy hotel. Kiedy sami będziemy administrować ośrodkiem, to odpadnie nam zatem spora część kosztów. Wbrew pozorom zwracamy uwagę na budżet. Pilnujemy wydatków. To po prostu będzie tańsze. Ile płacicie za ośrodek w Gutowie Małym? - Są to koszty tylko związane z samym utrzymaniem. Sprawa Gutowa jest niezwykle skomplikowana. Problem ma dwie płaszczyzny. Pierwsza to wymiar moralny, kibicowski, nie finansowy. Człowiek życzyłby sobie, aby piłkarze mieszkali w mieście, które reprezentują. Druga płaszczyzna jest bardziej przyziemna. W Gutowie po prostu są warunki do treningu takie, jakich w Szczecinie nie ma. Ale chcemy iść na kompromis. Pogorszymy warunki treningu drużynie, ale zadowolimy kibiców. Czy jest sens użerania się z miastem o ten hotel? Skoro jesteście przygotowani do sporej inwestycji, to może wybudować lepiej coś własnego, od podstaw? - O czym mówi się w Szczecinie? O tradycji, barwach, o kibicach. Nawet kiedy wspomni się o stadionie miejskim, to nikt nie mówi o nim miejski, tylko stadion Pogoni. Chcemy iść tym tropem. Nie bez kozery na ścianie hali sportowej przy ul. Twardowskiego znajduje się mozaika – herb Pogoni. Pan mówi o sprawach, które miały miejsce 20lat temu, kiedy Pogoń była klubem wielosekcyjnym. Ja natomiast pytam,, czy droga którą idziecie ma sens? Czy nie jest zbyt długa? - Wszystko w tym mieście dzieje się zbyt długo. Rozwiązanie problemu tego klubu to jedna długa droga. Widzi pan jej koniec? - Jestem optymistą. Trzeba rozmawiać z władzami Szczecina i próbować znaleźć porozumienie. Wbrew pozorom to jest poważny problem. Martwi on kibiców. A ja także jestem kibicem. Bo zaczynałem chodzić na Pogoń nie jako działacz, ale właśnie jako kibic. Chcę od pana wreszcie wymusić deklarację. Kiedy stan nienormalności się skończy? - Będziemy prowadzić rozmowy, ale i wykonywać inne ruchy. Jeśli dane mi będzie siedzieć na tym stołku jeszcze jakiś czas, to zrobię wszystko, by drużyna wróciła z przedłużonego obozu w Gutowie Małym. Wymaga to czasu. Uzyskanie kilkunastu mieszkań i negocjowanie cen troszkę trwa. Czy robi pan rachunek zysków i strat? Czy warto ryzykować konflikt z kibicami dla – jak pan to ujął wcześniej – marży usługodawcy hotelowego? - Nie chodzi tu o opłacalność. Oczywiście, że utrzymanie klubu w Szczecinie będzie droższe a uzyskanie formy sportowej trudniejsze. Kibice mają jednak prawo do narzekania. Dlatego sprowadzimy zespół do Szczecina. Wcześniej, czy później.
Rozmawiał: Przemysław Sas
Źródło: Głos Szczeciński Data: sobota, 19 sierpnia 2006 r. Dodał: js |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||