|
Radosław Majdan: Za stary jestem na nerwy
Rozstał się z krakowską Wisłą w niezbyt miłych okolicznościach.
Najpierw działacze wicemistrzów Polski przez kilka miesięcy obiecywali Radosławowi Majdanowi przedłużenie kontraktu, by ostatecznie w czerwcu zakomunikować mu jednak, że musi poszukać sobie nowego klubu. Majdan nigdy nie ukrywał żalu za takie potraktowanie. – Uważam, że dla Wisły zostawiłem całkiem spory kawałek zdrowia. Było mi przykro, gdy w czerwcu potraktowano mnie „per noga” – zwierza się. – Zostałem zostawiony na lodzie, nikt nie podziękował mi za grę w Krakowie. Jak wspomina pan pobyt w Wiśle? - To był wspaniały okres w mojej karierze, występowałem w świetnej drużynie. W pewnym okresie byliśmy lepsi nawet od reprezentacji Polski. W Wiśle byłem u szczytu sportowej formy. Zwłaszcza w czasie, gdy zespołem kierował Henryk Kasperczak. Potem było już jednak coraz gorzej. Działacze za często żonglowali trenerami, co nie wpływało korzystnie na naszą formę. Na pewno pobyt w Krakowie zawsze będę wspominał z ogromnym rozrzewnieniem. W Wiśle miałem przecież wielu serdecznych przyjaciół. Bez wątpienia największym z nich był, i w dalszym ciągu jest, Maciek Stolarczyk. Chciałbym, żeby zagrał w niedzielnym spotkaniu. Nie będzie to dla pana zwykłe kolejne ligowe spotkanie. Nie obawia się pan, że mogą mu zadrżeć ręce? - Za stary jestem na nerwy. Grałem przeciwko Realowi Madryt i poradziłem sobie z emocjami, to i poradzę sobie z Wisłą. Dobrze znam większość wiślaków, co powinno być moim dodatkowym atutem. Do meczu podchodzę z dużym spokojem. Na kogo będzie pan szczególnie uczulał swoich obrońców? - W Wiśle nie można nikogo lekceważyć! To wciąż bardzo dobry zespół. Z napastników pewną zagadkę stanowi dla mnie Radovanović. Ciekawi mnie, dlaczego przejął po mnie koszulkę z numerem 33? Może podobała mu się moja gra (śmiech). A tak na serio najbardziej trzeba chyba uważać na Piotra Brożka. Ostatnio stał się groźniejszy od brata bliźniaka - Pawła. Pogoń stać na sprawienie niespodzianki? - Na pewno nie jedziemy do Krakowa z nastawieniem, żeby przegrać jak najniżej. Z Wisłą nie wolno grać z nastawieniem wyłącznie destrukcyjnym. Moi byli partnerzy kochają, gdy pozwoli im się grać ich piłkę. Rozkręcają się z minuty na minutę i wtedy nie ma przebacz. Z reguły kończy się to dla rywali wysoką porażką. Nie możemy się załamać nawet wówczas, gdy stracimy bramkę, a na Reymonta większość drużyn właśnie tak się zachowywała. Gdy zdobyliśmy gola, z przeciwników schodziło powietrze. Musimy grać do końca, powinniśmy atakować przeciwnika już na jego połowie.
Rozmawiał: -
Źródło: Przegląd Sportowy Data: niedziela, 10 września 2006 r. Dodał: js |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||