|
Grzegorz Matlak: Prezesem nie będę
Rozmowa z Grzegorzem Matlakiem byłym piłkarzem Pogoni Szczecin, obecnie zawodnik futsalowej drużyny Pogoń 04 i B klasowej Pogoni Nowej
Wielu piłkarzy karierę kończy na hali. Czy rozgrywki futsalu oznaczają ostateczne rozstanie z murawa? - Wierze, ze jeszcze zagram w pierwszej lidze. Obecnie temat gry w Pogoni nie istnieje. Jestem piłkarzem Pogoni Nowej oraz halowej Pogoni 04 mam nadzieje, ze w znacznym stopniu pomogę tym drużynom. Od dziecka lubiłem rozgrywki na hali, później juz w czasie kariery zawodowej przez 7 miesięcy grałem w USA. Półroczny okres poświęcę także na przemyślenia. Mam juz 32 lata, to odpowiedni czas na podjecie życiowej decyzji. Jakiej decyzji możemy się spodziewać? - Chciałbym poznać piłkę od drugiej strony. Ostatnio byłem na Mistrzostwach Europy do lat 19, może w przyszłości zajmę się menedżerką? Kilka miesięcy temu, chciałem rozpocząć naukę w szkole menadżerskiej. Nie udało się ze względu na napięty terminarz meczowy. Po zakończeniu kariery dalej będę działał przy piłce. Trzeba juz teraz ułożyć sobie przyszłość, aby nagle nie zderzyć się z rzeczywistością. W nowym klubie debiutuje pan nie tylko jako zawodnik, ale i trener, jednak i na tym pan nie poprzestanie. - Razem z Dariuszem Adamczukiem pełnimy w drużynie funkcje grających trenerów. Nie tylko trenujemy, ale i zajmujemy się sprawami organizacyjnymi. Darek wiele lat grał za granica, posiada bogate doświadczenie i wizje dobrze prosperującego klubu. Pogoń wreszcie musi być kojarzona pozytywnie, taki cel przyświeca naszej pracy. Nasze inicjatywy ułatwia start najmłodszym. Sprawdza się pan jako dobry działacz. Byłby pan w stanie zająć się praca na rzecz poprawy wizerunku PZPN-u? - Przyznam, że bardzo zawiodłem się na panu Listkiewiczu. Podczas oficjalnego spotkania z piłkarzami prezes związku przystał na nasza propozycje współpracy z PZPN. W związku powinni pracować byli zawodnicy z zagranicznym doświadczeniem, które chcieliby wykorzystać. Do PZPN-u wysłaliśmy pismo z nazwiskami trzech piłkarzy z każdego klubu, chcących współpracować i uczyć się od panów z PZPN-u. Niestety, nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Najwyraźniej nie wszystkim byliśmy na rękę. Na Miodowej brakuje ludzi, którzy mogliby poprawić wizerunek polskiej piłki. Jakie pomysły chcieli wprowadzić zawodnicy do polskiej piłki? - Na początku chcielibyśmy uczyć się u boku bardziej doświadczonych działaczy oraz wprowadzać nowe pomysły. Jakie? Przykładowo inicjatywę ubezpieczeń dla piłkarzy. Firmy chętnie ubezpieczają zawodników. Z racji dużego ryzyka kontuzji proponują nam ceny, na które nie stać ligowego piłkarza. Proponuje aby ogłosić przetarg na firmę, która ubezpieczyłaby wszystkich graczy I, II i III ligi. Składki byłyby zdecydowanie mniejsze, a każdy z nas mógłby z większym spokojem patrzeć w przyszłość. Gra w obecnych drużynach Pogoni to wybór z miłości do nazwy, czy może z braku innych propozycji? - Najkonkretniejsza oferta przyszła z Bydgoszczy. Cieszę się, ze trener Baniak, którego jestem wychowankiem zawsze próbuje mnie sprowadzać do swojego klubu. Tak było i tym razem. Wiem ile zdrowia kosztuje gra w 2 lidze dlatego odmówiłem. Miałem także zagraniczna propozycje, niestety mało konkretna. Na ostatnim meczu w Szczecinie usiadł pan w sektorze najzagorzalszych fanów. Czy solidaryzował się pan z szalikowcami, którzy nie tylko dopingowali zespół ale i żegnali Ptaka? - Czułem się dobrze w 12. sektorze, jednak nie podzielam okrzyków kierowanych do pana Ptaka. Mam duży szacunek do właściciela klubu. Doceniam, ze pan Antoni ma tyle zapału w sponsorowaniu Pogoni. Kilkakrotnie miałem przyjemność rozmawiać z panem Ptakiem. Nie dane mi to było juz po odejściu, ale cierpliwie czekam. Chciałbym wytłumaczyć, ze zależy mi na grze, w Pogoni walczącej o najwyższe cele. Uważam, ze inaczej powinno się prowadzić klub i traktować ludzi, od których tak wiele zależy. To my jesteśmy artystami tego całego piłkarskiego widowiska! Otwarcie popiera pan najnowsza akcje "Pogoń szczecińska albo żadna", z hasła wynika, że kibice nie chcą pierwszoligowej drużyny z Gutowa. - Pogoń zawsze była i będzie szczecińska. Tak jak kibice uważam, ze zespół powinien trenować w grodzie Gryfa. Fani Pogoni nie maja piłkarzom nic za złe, chcą mieć zespół w Szczecinie i razem z nim obcować. Niestety są w Gutowie ludzie, którzy tak rządza... i niekoniecznie chodzi mi tu o pana Ptaka. Po meczu z ŁKS-em pojawiła się propozycja powrotu do Pogoni dlaczego pan odmówił? - Tak, prowadzone były takie rozmowy. Po odejściu prezesa Ćwikły pojawiły się nawet plotki, ze miałem zająć jego miejsce. Wszyscy mogą spać spokojnie prezesem nie będę (śmiech). Do Gutowa jako piłkarz nie wróciłem. Wiedziałem, że w zespole nic się nie zmieniło. Mam juz swoje lata, chciałbym mieć blisko dom, drużynę i poukładane życie. W Gutowie mieszkać nie zamierzam. Jestem młody ale na takie rzeczy za stary. W klubie nie ma juz Ćwikły określającego kibiców półgłówkami, pozostał Łopiński, który według pana relacji na oczach drużyny zerwał herb klubu. Czy to on odpowiada za ta anormalna sytuacje w Pogoni? - Do pana Łopińskiego mam osobiste żale, ale zostawię to dla siebie. Mam nadzieje, że przyjdzie taki okres, ze usiądziemy wspólnie do stołu i porozmawiamy po męsku wyjaśniając pewne sprawy. Odszedłem w zgodzie, chciałbym by tak zostało, choćby ze względu na pana Antoniego, którego szanuje. O Panu Łopińskim wole nie rozmawiać. Jak wyglądało życie w Gutowie? - Ośrodek pana Ptaka jest wspaniały. Z przyjemnością drużyna mogłaby tam przyjeżdżać na przedmeczowe zgrupowanie, jednak my tam mieszkaliśmy. W ośrodku wytrzymałem pół roku. Ten okres uznaje za pewne doświadczenie, naukę, która kiedyś musiała się skończyć. Oficjalnie mieliśmy prawo opuszczać Gutów, ale uzależnieni byliśmy od pór posiłków. Czasu było mało. Po odejściu Panika sytuacja zawodników znacznie się poprawiła. Mariusz ( przyp. red. Kuras) dał piłkarzom więcej swobody. Co poza treningami można było robić w małym miasteczku? - Nic, kompletnie nic. Ośrodek jest bardzo ładny. Mieliśmy zapewnioną komfortowa odnowę biologiczna, przed kilkoma dniami do użytku oddane zostały korty tenisowe. W planach jest także basen. Cieszę się, ze powstają takie ośrodki, jednak nie mogą one zastąpić Szczecina. Rozmawiałem z kolegami z Brazylii, oni także chcieliby zasmakować innego życia. Nie każdy jednak ma odwagę to powiedzieć. Szarpanina w przerwie zeszło sezonowego meczu z Rodrigo była dowodem złej atmosfery w drużynie? - Pamiętna sytuacja była efektem ciągłego obcowania w jednym gronie. Byliśmy sobą przemęczeni mimo, ze jako drużyna bardzo się lubimy. Puściły nam nerwy. Mogę przyrzec, że był to jedyny taki przypadek. Żałuje, że do niego doszło, przykre to tym bardziej, ze miało miejsce na meczu.
Rozmawiał: Tomasz Parzybut
Źródło: Dziennik Data: czwartek, 21 września 2006 r. Dodał: js |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||