|
Mariusz Kuras: Nie byłem człowiekiem zaufanym
Rozmowa z trenerem Mariuszem Kurasem, byłym szkoleniowcem Pogoni Szczecin.
Czy dowiedział się pan, dlaczego panu podziękowano za pracę? - O tyle, o ile. Klub skorzystał z paragrafu w umowie, który dawał mu prawo rozwiązać kontrakt. A merytoryczne zarzuty? - Nie było. Spotkałem się prezesami Waszakiem i Pawlakiem. Wręczyli mi jedynie kartkę, na której była podstawa prawna rozwiązania kontraktu. I tyle. Ale ten ruch ze strony zarządu nie był chyba dla pana niespodzianką? - Nie. O tym, że ktoś inny jest szykowany na moje miejsce było powszechnie wiadomo od miesiąca. Na pewno jestem trochę rozgoryczony. Nie tak to sobie wyobrażałem. A jak? - Podpisując kontrakt liczyłem, że nie przychodzę do Szczecina tylko po to, by uciszyć wzburzonych kibiców. Miałem nadzieję, iż rzeczywiście wypełnię trzyletni kontrakt. Dostałem zespół, ale szybko on się zmienił. Odeszli Kaźmierczak i Grzelak. Potem z gry zrezygnował Matlak. Miałem obiecane, że dostanę na ich miejsce Brazylijczyków. Tyle tylko, że do Polski mieli przyjechać kandydaci, a ja miałem ich obejrzeć i wybrać najlepszych. Tymczasem wybrał ich w Brazylii trener Panik. Okazało się, że to nie są wzmocnienia zespołu, tylko uzupełnienia. Od początku wiedziałem, że w Pogoni obowiązuje inna ideologia, niż w pozostałych klubach ekstraklasy. Że preferowani są piłkarze z Brazylii. Zgadzałem się na to. Nie zgadzałem się natomiast na to, by nie mieć wpływu na skład. Nie próbował pan czegoś zmienić? Interweniować? - Oczywiście. Znalazłem i zaproponowałem zawodników z kartą na ręku. Takich, za których nie trzeba byłoby płacić bajońskich sum. Jednak żadna z moich sugestii nie została zrealizowana. Mam pretensje do władz klubu, że mi nie zaufały. Gdyby tak było, to wtedy nie byłbym tylko i wyłącznie strażakiem, który gasi pożar na koniec sezonu. I tak dokonał pan rzeczy niebywałej. Jest pan pierwszym trenerem od 2004 roku, pierwszym od czasu powrotu do ekstraklasy, który przepracował w Pogoni pełną rundę rozgrywek – od pierwszego do ostatniego meczu. Wiedział pan o tym? - Nie, ale to żadna satysfakcja. Moim celem było związanie się na dłużej z solidnym klubem. Inny plan miały jednak władze Pogoni. Niemniej życzę klubowi dobrej wiosny i uratowania się przed spadkiem. I życzę swojemu następcy by miał więcej do powiedzenia, niż ja. Przede wszystkim, by mógł sobie sam dobierać piłkarzy. Co dalej? - Nie wiem. Większość klubów pierwszej ligi ma już swoich trenerów. Pozostaje mi czekać na propozycję pracy. Na razie poświęcę czas swojej rodzinie. Idą Święta Bożego Narodzenia. Spędzę je w Bełchatowie.
Rozmawiał: Przemysław Sas
Źródło: Głos Szczeciński Data: środa, 13 grudnia 2006 r. Dodał: - |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||