|
Tomasz Parzy: Mam duży szacunek do fanów Pogoni
Rozmowa z Tomaszem Parzym, pomocnikiem Wisły Płock.
Wstałeś z łóżka lewą nogą? - (śmiech) Rozumiem aluzję do faktu, że od początku roku najpierw miałem kłopoty z mięśniem przywodziciela, potem z mięśniem czworogłowym, a ostatnio ze stopą. I to wszystko w prawej nodze. Dlatego muszę przyznać, że ostatnio wstaję z łóżka lewą nogą, i to dosłownie. Ale choć ból jest odczuwalny, trenuję na pełnych obrotach. Bo w takim meczu jak z Pogonią Szczecin gotów jestem wystąpić nawet na jednej nodze. Masz podwójną motywację. Być może między Wisłą a Pogonią do końca sezonu toczyć się będzie walka o miejsce w Orange Ekstraklasie. Ponadto wystąpisz przeciwko byłemu pracodawcy. - Najważniejszy jest ten pierwszy powód. Nasza sytuacja w tabeli jest taka, że nie możemy jechać do Szczecina z myślą o remisie. Bo jeśli wygrywać, to z kim, jak nie z Pogonią, która na wiosnę nie strzeliła jeszcze gola? Zapewne i oni podobnie mówią o nas, bo przecież zagrają z zespołem zamykającym tabelę. Ale nie powinno nas to obchodzić. Jeśli nie wywieziemy ze Szczecina trzech punktów, uznam to za naszą porażkę. Zatem nie ma mowy o sentymentach wobec byłego klubu? - Absolutnie. Prawdą jest, że okres, w którym byłem piłkarzem Pogoni, zapamiętam dobrze do końca życia. Właśnie w barwach tego klubu zadebiutowałem w pierwszej lidze i zaliczyłem pierwsze trafienie w tej klasie rozgrywkowej. Mam też duży szacunek do fanów Pogoni, którzy potrafią stworzyć wspaniałą atmosferę na trybunach. Trudno zapomnieć mecze, które oglądało blisko 18 tysięcy kibiców. Ponadto w Szczecinie zawiązałem kilka trwających do dziś przyjaźni, niekoniecznie piłkarskich. Pewnie więc łza Ci się kręci w oku, gdy widzisz, co się teraz dzieje z Pogonią. Ciągłe sprowadzanie brazylijskich piłkarzy, którzy nie przynoszą Portowcom sukcesów, naraża klub i jego właściciela Antoniego Ptaka na pośmiewisko całej piłkarskiej Polski. W składzie Pogoni jest obecnie 17 Brazylijczyków i ledwie 10 Polaków. - Przede wszystkim nie chcę źle mówić o panu Ptaku. Miałem z nim zawsze dobre stosunki. Kiedy poprosiłem o rozwiązanie umowy z Pogonią, nie robił mi przeszkód. Cóż, jest właścicielem klubu i może nim kierować tak, jak mu się podoba. Ale oczywiście na jego miejscu poszedłbym inną drogą. Na przykład Olgierd Moskalewicz czy Bartosz Ława, którzy odeszli ze Szczecina, wnieśliby więcej do gry niż niejeden Brazylijczyk z obecnego składu. Na przykładzie powrotu w tym tygodniu Marka Walburga, który z Pogonią przed kilkoma laty sięgał po wicemistrzostwo Polski, mniemam, że chyba polityka klubu zaczyna się zmieniać. W każdym razie kibice Pogoni zasługują na to, by ich ukochana drużyna znów osiągała sukcesy. Przez ponad rok Twoim trenerem w Pogoni był Bogusław Baniak. 21 marca tego roku po raz kolejny został szkoleniowcem drużyny ze Szczecina. Jego powrót może wpłynąć mobilizująco na postawę rywala Wisły w sobotnim meczu? - Trener Baniak jest związany w Pogonią od zawsze i zna tamtejsze realia. Zresztą ma w składzie kilku doświadczonych piłkarzy występujących w Pogoni nie od wczoraj. Myślę na przykład o napastniku Edim Andradinie czy obrońcy Julcimarze. Groźny może też być pomocnik Lilo. Ale my musimy patrzeć przede wszystkim na siebie. Nawet jeśli w naszych szeregach może zabraknąć Tomka Doska, którego naderwanie mięśnia dwugłowego jest groźniejsze, niż się wydawało.
Rozmawiał: Rafał Kowalski
Źródło: gazeta.pl Data: piątek, 30 marca 2007 r. Dodał: js |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||