|
Marek Pawlak: Sercem za Pogonią
Rozmowa z Markiem Pawlakiem, byłym wiceprezesem zarządu MKS Pogoń Szczecin SSA.
Decyzją Rady Nadzorczej Sportowej Spółki Akcyjnej został pan odwołany ze stanowiska wiceprezesa Pogoni. Jak przyjął pan tą dymisję? - Powiem szczerze, że ze złością i zniesmaczeniem. Dowiedziałem się o niej z mediów. Nikt mi nie wręczył dymisji, nie uzasadnił takiej decyzji. Oczywiście nie było mowy o podziękowaniu czy choćby dobrym słowie po czterech latach pracy. To smutne. Niestety: takie stosunki panują teraz w SSA. Był pan odpowiedzialny za bezpieczeństwo na stadionie. Mimo nowoczesnego monitoringu tylko jedna osoba w ciągu minionego sezonu została zidentyfikowana za chuligańskie wybryki na obiekcie przy ul. Twardowskiego. Ponoć miał pan kryć kibiców? - To są puste słowa, brednia pana prezesa Miedziaka, z którymi nie będę polemizował. Jeżeli źle wykonywałem swoje obowiązki, to proszę przedstawić mi zarzuty, podać argumenty. Kto choć trochę orientuje się w tych sprawach wie, jak trudno jest doprowadzić do identyfikacji i ukarania stadionowych chuliganów. To jest bardzo złożony problem. Fakt jest jednak taki, że pana stosunki z kibicami były raczej partnerskie. Dzięki temu łatwej będzie teraz zasiąść w jednym sektorze z najzagorzalszymi fanami granatowo-bordowych... - Nigdy nie ukrywałem sowich korzeni, zawsze identyfikowałem się ze szczecińskimi kibicami. Z drugiej strony nie zaniedbywałem swoich obowiązków jako wiceprezes. Niektórzy zarzucają mi sprzeniewierzenie się tradycji i uleganiu panu Ptakowi. Ale ja wyznaczyłem sobie granice, której nigdy nie przekroczyłem. Patrzę w lustro i mam czyste sumienie, bo nikomu się nie sprzedałem. A teraz nastał w Pogoni czas, że każdy kto myśli, a już nie daj Boże mówi coś kontra panu Ptakowi, jest w klubie traktowany jak czarna owca. Czy to prawda, że nie ma pan prawa przebywać w budynku klubowym i na stadionie? - Rzeczywiście coś dotarło do mojej wiadomości. Ponoć jest to zakaz wydany w trosce o moje zdrowie. Taka argumentacja to jest chwyt poniżej pasa. Na ty stadionie się wychowałem, Pogoń mam głęboko w sercu i nikt nie zmusi mnie, bym nie wchodził na stadion. Żaden prezes mi tego nie zabroni. Będzie pan namawiał kibiców nazwijmy to, nieprzyjaźni do Antoniego Ptaka? - Pan Ptak cieszył się sporym zaufaniem i w pewnym momencie uratował Pogoń. Tego, jako szczecinian i kibic, nie mogę mu zapomnieć. Szkoda, że potem na siłę starano się ulepszyć coś, co całkiem dobrze funkcjonowało. Z pewnymi sprawami trudno się teraz zgodzić, bo sytuacja Pogoni normalna nie jest. Jeżeli będę walczyć, to właśnie o tę normalność. Póki co jestem na zwolnieniu lekarskim... Ponoć planuje pan opisać to, co działo się w Pogoni za czasów Antoniego Ptaka. Czy to ma być zemsta na dawnych kolegach? - Absolutnie nie! Mam taki pomysł, że może warto byłoby to wszystko opisać, może wydać książkę na ten temat. Ale nie z zemsty, tylko dla wiedzy kibiców. Myślę, że mogłaby być to ciekawa lektura. Czy widzi pan szansę na zakopanie topora wojennego pomiędzy władzami miasta i kibicami a zarządem Pogoni? Czy Pogoń Antoniego Ptaka ma szansę zyskać sympatię fanów „Dumy Pomorza” i z powodzeniem walczyć na boiskach ekstraklasy? - Szansa na pewno jest bardzo mała. Moim zdaniem, nie w takim składzie osobowym. Mówię tu zarówno o drużynie jak i niektórych klubowych działaczach. Dziękuje za rozmowę.
Rozmawiał: Łukasz Parol
Źródło: Kurier Szczeciński Data: środa, 4 kwietnia 2007 r. Dodał: js |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||