|
Marcin Kaczmarek: Powinno być lepiej
Rozmowa z Marcinem Kaczmarkiem, trenerem Pogoni.
Pogoń jest liderem czwartoligowych rozgrywek, czyli wykonała pierwszy duży krok do oczekiwanego wiosną awansu. Mimo niezłych wyników, zainteresowanie występami granatowo-bordowych zmniejszało się z tygodnia na tydzień. Listopadowe mecze oglądało zaledwie kilkuset kibiców, a na trybunach coraz częściej słychać było głosy, że drużyna nie ma stylu i choć wygrywa, to rozczarowuje. Coraz głośniej mówiło się też o dziwnych relacjach w drużynie i planowanych w czasie zimowej przerwy ruchach kadrowych. Jest Pan zadowolony z tego co udało się osiągnąć klubowi przez kilka pierwszych miesięcy? - Biorąc pod uwagę "całokształt", czyli to, w jakich okolicznościach tworzona była nowa Pogoń, jak mało czasu mieliśmy na przygotowania, na dobór piłkarzy - to trzeba być zadowolonym z tego, co osiągnęliśmy. Ja nie jestem jednak minimalistą i wiem, że powinno być lepiej. Jak dużo lepiej? - Kilka punktów uciekło nam zbyt łatwo, w wielu meczach brakowało skuteczności i jakości gry, ale to był efekt przede wszystkim tego, że zespół powstawał w ekspresowym tempie, zabrakło czasu na normalną pracę przed sezonem. Poza tym Pogoń nie jest jeszcze tak mocna, jak sądzą niektórzy. Owszem, stać nas na wygranie tym składem IV ligi, ale na kolejnym poziomie rozgrywek niewiele byśmy zwojowali. Dlatego w czasie zimowej przerwy nastąpią zmiany, kilku zawodnikom podziękujemy, a postaramy się o lepszych. O tym, że kilku piłkarzy rozczarowuje, mówi się od kilku tygodni, ale mimo wszystko potencjał zespołu pozwala chyba na lepszą grę, deklasowanie rywali. - Gdy przeanalizujemy to na spokojnie, okaże się, że jednak nie jest to takie oczywiste. Mamy w drużynie kilku doświadczonych zawodników, ale część z nich miała dłuższą przerwę, zmagali się z kontuzjami albo grywali sporadycznie. Marek Walburg kilka razy wystąpił w czwartoligowych rezerwach, Radek Biliński grał w amatorskiej lidze we Włoszech, Tomek Parzy miał problemy zdrowotne itd. Mógłbym tak wymieniać. Oczywiście wartość tych piłkarzy i udział w sukcesach jest niepodważalny, jednak nie możemy mówić, że Pogoń jest tak mocna, by na luzie wygrywać 5-0. Spójrzmy na młodszych zawodników - oni jeszcze nic w piłce nie osiągnęli. Paru wychowanków grało w IV lidze i walczyło o utrzymanie. To o czymś świadczy! Mówi Pan o rozmaitych "trudnościach", ale macie też kilka ogromnych atutów - duży budżet, znakomite warunki pracy, piłkarze na kontraktach. Czy to nie sprzyja osiąganiu wyników? - Sprzyja. Dzięki odpowiedniej organizacji, zabezpieczeniu finansowym itd. osiągnęliśmy to, co było zakładane. Rywalizujące z nami zespoły funkcjonują na innych zasadach, ale trudno mieć o to pretensje do mnie czy do zawodników. Trudno też porównywać - bez urazy - Sokół Pyrzyce do Pogoni Szczecin. Ile osób kibicuje szczecińskiemu klubowi, jak duże jest zainteresowanie mediów, do jak wspaniałych tradycji chcemy nawiązać, jakie cele sobie stawiamy? Odbudowujemy drużynę, która ma występować na centralnym szczeblu rozgrywek. Uważam, że nie ma tu miejsca na prowizorkę. A jeśli mówimy o profesjonalizmie, to te wszystkie "udogodnienia", czyli opieka medyczna, kontrakty, dobry sprzęt, zaplecze itd., są według mnie czymś normalnym. Niektórzy dokuczają, że mamy cieplarniane warunki. Może to kłuje w oczy naszych rywali, ale sympatycy Pogoni powinni być zadowoleni, że możliwości finansowe klubu, zainteresowanie władz miasta, operatywność działaczy pozwalają myśleć o szybkim awansie. Często słyszy się zarzut, że na siłę szuka Pan pozycji dla zawodnika, który "musi' grać, kadra jest hermetyczna, nikt z rezerw nie dostaje szansy. - Już wiele razy przekonywałem, że grają najlepsi z tych, których mamy w Pogoni. Na bieżąco oceniam zawodników z rezerw, podobnie jak juniorów, i jeśli uznam, że ktoś przewyższa umiejętnościami piłkarzy z obecnej drużyny, na pewno będzie grał. Kilka razy organizowaliśmy wewnętrzne mecze i zawodnicy, którzy są w pierwszym zespole, ale siedzą na ławce, regularnie ogrywali ekipę rezerw. Trzema, czterema bramkami. Widać różnicę w umiejętnościach, co nie znaczy, że droga do pierwszego składu jest zamknięta. Cały czas obserwujemy najlepszych, może się okazać, że za jakiś czas jeden, drugi talent w pełni rozbłyśnie. Podobnie jest z najzdolniejszymi juniorami, kilku ma spore możliwości, dwóch-trzech ma szansę pojechać na obóz z pierwszym zespołem i pójść w ślady Jakuba Zawadzkiego czy Tomasza Rydzaka. Nie uważa Pan, że jednak za rzadko młodzi dostają szansę? - Muszą grać najlepsi. Nie pozwolę sobie na luksus testowania juniorów kosztem wyników. Nie będzie takich eksperymentów. Niektórzy zawodnicy, szczególnie z rezerw, chce rezygnować z gry, bo uważa, że Pana drużyna działa na nieczytelnych zasadach. - Rozumiem, że ktoś czuje się niedoceniany, ale to się dość często zdarza. Zawodnik uważa, że powinien grać, ja stawiam na kogoś innego, moim zdaniem lepszego. Reszta ma pretensje, trudno pogodzić się z rolą rezerwowego. Tak jest w każdym klubie - jedni zostają, drudzy odpadają, a później za wszelką cenę chcą udowodnić trenerowi, że się mylił. Czasami się to udaje. Dany zawodnik może kiedyś powiedzieć, że Kaczmarek nie dał mu szansy, a on udowodnił, że potrafi grać i trafił do ligi. No cóż, szkoleniowcy nie są nieomylni. Można podać wiele przykładów, kiedy nie poznano się na wielkim talencie. Nie o to mi chodzi. - Rozumiem podtekst pytania, odpowiem wprost - nie decydują żadne czynniki pozasportowe. Jako trener jestem rozliczany z wyników, więc stawiam na najlepszych piłkarzy, których mam do dyspozycji. Niektóre komentarze nie dotyczą umiejętności piłkarzy, a raczej ich zachowania poza boiskiem, gwiazdorskich nawyków, niesportowego trybu życia. Zauważył Pan coś "niepokojącego"? - Nie. Obserwuję zawodników każdego dnia i gdybym zauważył, że są niedysponowani, że się nie angażują, zareagowałbym. Nigdy nie będę przymykał oczu na brak profesjonalizmu, ale rozumiem też, że młodość ma swoje prawa. Dwudziestoletni piłkarze zachowują się tak jak ich rówieśnicy - czasami chcą się pobawić, pojechać gdzieś z dziewczyną To normalne, lecz wszystko trzeba robić z głową. Po wygranym meczu niech idą na dyskotekę, później jednak cały tydzień muszą normalnie pracować na treningach, żadnych wyskoków. Zresztą oni to wiedzą, pewne sprawy są dokładnie określone w kontraktach. Jako poważni, dorośli ludzie muszą wiedzieć, co im wolno. Jestem trenerem, a nie niańką. Nie będę ich pilnował, jeździł taksówką po Szczecinie i szukał po nocnych lokalach. W klatkach też ich nie pozamykam. Ale gdy coś zauważę, wyciągnę konsekwencje! Jak więc wytłumaczyć kryzys formy niektórych graczy? - Nie wszystko jesteśmy w stanie racjonalnie wytłumaczyć. Ważnym czynnikiem wpływającym na formę piłkarzy jest presja otoczenia, kibiców, działaczy. Większość młodych po raz pierwszy zatknęło się z czymś takim. Po raz pierwszy czytają o sobie w gazetach, często dość krytyczne komentarze. Później odczuwają duży stres, grają poniżej swoich możliwości. A po meczu nie za bardzo chcą udzielać wywiadów, tylko że to nie powinno być odbierane jako przejaw "gwiazdorstwa". Oni dopiero uczą się poważnej piłki, ale i kontaktów z mediami. Czego brakuje tej odbudowywanej Pogoni? Może prawdziwego lidera na boisku? - Polskiej piłce generalnie brakuje wybitnych osobowości. Nie przez przypadek Górnik Zabrze ściągnął przed sezonem takich, zaawansowanych wiekowo, zawodników jak Tomasz Hajto czy Jerzy Brzęczek. Ale wracając na szczeciński grunt - w Pogoni jest kilku rutyniarzy, którzy sporo w futbolu osiągnęli i nadal prezentują tak wysoki poziom, że są dla młodych autorytetami. Może nie mamy w szatni bardzo porywczych, charyzmatycznych piłkarzy, ale umiejętnościami zyskali szacunek, są liderami. A jeśli już mowa o "porządkach" w szatni, to nie zawsze okrzyki "starych" mobilizują. Na jednego to działa mobilizującego, drugiego paraliżuje. Są różne charaktery, różne temperamenty, trzeba to wszystko dopasować, dotrzeć do każdego z osobna. Trener musi to wiedzieć - raz podnosisz głos, innym razem spokojnie tłumaczysz. Podczas zimowej przerwy będzie dużo hałasu, czy raczej spokojne korekty? - Rewolucji nie będzie, ale zmiany tak. Kilku zawodników będzie musiało odejść. Nie wszyscy wykorzystali swoją szansę, więc nastąpią roszady. Chcielibyśmy ściągnąć zdolnych młodzieżowców z regionu, ale też kogoś z nazwiskiem. Postaramy się o jakieś niespodzianki, dwóch, trzech klasowych graczy. Nie można jednak spodziewać się, że przyjdzie wielu znanych piłkarzy, bo trudno przekonać ich do gry w IV lidze. Nawet stosunkowo duże pieniądze nie są wystarczającą zachętą. Sytuacja się zmieni, kiedy Pogoń awansuje np. na zaplecze ekstraklasy. Oby stało się to jak najszybciej.
Rozmawiał: Tomasz Maciejewski
Źródło: gazeta.pl Data: poniedziałek, 19 listopada 2007 r. Dodał: js |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||