|
Tomasz Jarmoliński: Pogoń się odbudowuje! Zgodnie z planem
Rozmowa z Tomaszem Jarmolińskim, wiceprezydentem Szczecina.
Na początek najważniejszy temat ostatnich tygodni - fuzja Pogoni z Groclinem. Władze miasta "były za, a nawet przeciw"? - To były rozmowy między dwoma partnerami biznesowymi, z jednej strony potężną spółką Groclin, z drugiej Pogonią Szczecin SA. My mogliśmy pełnić funkcję obserwatorów, ewentualnie doradców. Na początku, bo jedno z pierwszych spotkań odbywało się w urzędzie, przedstawiliśmy tylko podstawowe, "brzegowe" warunki miasta - uznaliśmy, że każdy inwestor, nawet tak poważny jak Zbigniew Drzymała, powinien wiedzieć, czego oczekujemy. Chodziło o dwie sprawy - drużyna będzie grała w Szczecinie pod nazwą i w barwach Pogoni, a także zostanie odpowiednio zabezpieczone funkcjonowanie grup młodzieżowych, które przez miniony rok były tak pieczołowicie odbudowywane. Innych warunków miasto nie stawiało. Gdyby zainteresowane strony się porozumiały, i gdyby była zgoda wszystkich akcjonariuszy, zapewne do przeniesienia Groclinu by doszło. Takiej zgody jednak nie było, Pogoń Nowa (która jest akcjonariuszem) i inne stowarzyszenia kibiców wyrażały nieufność czy wręcz sprzeciw, więc rozmowy zakończono. Można teraz biadolić, pytać - czy nam żal, czy nie żal, ale nie w tym sedno sprawy. Wydaje mi się, że podstawowym problemem mogła być rozbieżność celów! Tych realizowanych przez Pogoń we współpracy z miastem i tych, które chciał osiągnąć Zbigniew Drzymała. Nie było tajemnicą, że właściciel Groclinu chce znacznie ograniczyć swoje zaangażowanie w piłkarski biznes, co zresztą potwierdza późniejsza decyzja o sprzedaży klubu i licencji na ekstraklasę Polonii Warszawa. Poza tym mieliśmy w pamięci niejasne okoliczności niedoszłej fuzji ze Śląskiem Wrocław. A gdy jeszcze do tego dodać trudną sytuację na rynku, na którym Zbigniew Drzymała działa nie jako właściciel klubu, ale jako przedsiębiorca, to nie można się dziwić, że rodziły się wątpliwości. Podobno pan osobiście zakomunikował to wielkopolskiemu przedsiębiorcy? - Zaszło jakieś nieporozumienie, czy wręcz dramatyczne przekłamanie. Rozmowy ze Zbigniewem Drzymałą prowadzili tylko prezesi Pogoni, jednocześnie większościowi udziałowcy spółki. To były strony negocjacji, do nich należała decyzja. Gdy nadeszły informacje, iż porozumienie się oddala, rzeczywiście telefonowałem do pana Drzymały z prośbą o rozmowę, ale wtedy dowiedziałem się, że "tematu już nie ma"! Negocjacje zakończono. A później przeczytałem w gazetach, że biznesmen z Grodziska zrezygnował po rozmowie z wiceprezydentem Szczecina. Nie wiem, skąd mogła wypłynąć taka informacja, czy od samego Zbigniewa Drzymały, czy od przedstawicieli Pogoni? Może media ją wykreowały? Nie jest tajemnicą, że bez "błogosławieństwa" miasta, czytaj - dodatkowych środków finansowych - ekstraklasa w Szczecinie nie miała racji bytu. Może niejasne stanowisko władz było główną przyczyną zakończenia rozmów? - Jakie były te prawdziwe, decydujące przyczyny, wiedzą tylko sami zainteresowani, czyli prezesi obu klubów. Tak jak w przypadku wszystkich rozmów biznesowych, okoliczności, przebieg negocjacji są tajemnicą. Właściciele spółek nie muszą ujawniać szczegółów, tłumaczyć, co zadecydowało. Ja nie wiem, który z argumentów przeważył. Mogę tylko powtórzyć, że dla mnie jako przedstawiciela miasta, ale również kibica, znaków zapytania było kilka. Wszystkie dotyczyły przyszłości klubu, jego finansowania itd. Skoro było dużo znaków zapytania, to po co w ogóle rozpoczynano rozmowy? Zamieszanie nie pomogło, a zaszkodziło Pogoni. Kibice się podzielili. - Ja to postrzegam inaczej - sam fakt, że pojawiła się oferta ze strony właściciela Groclinu świadczy o tym, że odbudowa Pogoni idzie w dobrym kierunku, że klub i całe sportowe środowisko postrzegane jest pozytywnie. Odzyskujemy wiarygodność, jesteśmy atrakcyjnym partnerem. Piłkarska ekstraklasa to w pewnym sensie był taki niespodziewany prezent. Fajnie, że się pojawił, ale z prezentami trzeba uważać. Oglądać je dwa razy! Czasami bierze się coś bardzo ładnie opakowanego, a w środku jest bomba. Doświadczenia ostatnich lat nakazują nam szczególną ostrożność, przecież kilka razy już się sparzyliśmy. Wyciągajmy wnioski. Rok temu, przystępując do odbudowy klubu, powiedzieliśmy sobie jasno - wartością nadrzędną jest Pogoń, a nie konkretne miejsce w lidze czy ekstraklasa sama w sobie. Pierwszy etap działalności sportowej spółki zakończył się sukcesem, teraz czas na kolejny. Praca wykonana przez ludzi na co dzień działających w klubie przyniosła efekty. Spójrzmy choćby na wynik juniorów w mistrzostwach Polski. Jeśli ktoś kręci nosem na brązowy medal, to ja mu odpowiadam - osiągnięto wielki sukces! Gdzie byliśmy rok temu, a gdzie teraz? Wtedy zgliszcza, dziś solidne fundamenty i pierwszy awans, wywalczony w ładnym stylu. A wracając do głównego wątku, czy zamieszanie wokół fuzji zaszkodziło Pogoni? Wydaje mi się, że takie sytuacje są wkalkulowane w działalność sportowej spółki i trzeba się na nie uodpornić. Jeden czynnik zewnętrzny nie powinien burzyć status quo, jakieś zawirowania nie mogą wywoływać kryzysu, dramatycznej dyskusji. To znaczy - nie możemy wątpić w określony porządek i sens wszystkiego, co zrobiono do tej pory, tylko dlatego, że właściciel klubu podjął negocjacje z nowym inwestorem i rozmowy zakończyły się fiaskiem. Jako miasto przyglądaliśmy się tym rozmowom ze spokojem, pamiętając, że gradacja celów dotyczących Pogoni pozostaje niezmienna. Ale okoliczności się zmieniły. Determinacja prezesów w dążeniu do fuzji może potwierdzać krążące w środowisku komentarze, że większościowi udziałowcy nie są w stanie na dotychczasowych zasadach prowadzić klubu, że nie będzie budżetu i drużyny na awans? - Właścicieli Pogoni miasto może oceniać na podstawie realizacji dwóch zawartych umów, czyli dzierżawy stadionu i tzw. umowy promocyjnej. Umowa promocyjna została zrealizowana. Mam tu na myśli zapisy dotyczące bezpośrednio promocji miasta poprzez wyniki zespołu czy też organizację różnych imprez, jak również sprawy dodatkowe, np. funkcjonowanie drużyn młodzieżowych, utrzymanie określonego poziomu sportowego itd. Wszystkie warunki są wypełniane! Pojawił się pewien problem z drugą umową - opóźnienia w płatnościach, jakieś kłopoty w przepływie informacji na ten temat. Obecnie wyjaśniamy tę sprawę i mam nadzieję, że szybko dojdziemy do porozumienia. Oczywiście jest jeszcze ta cała otoczka, krążące w środowisku plotki, domysły. Ile w nich prawdy - nie wiem. Nie jesteśmy w stanie określić, w jakiej kondycji są firmy prowadzone przez panów Artura Kałużnego i Grzegorza Smolnego. Oceniamy władze klubu tylko na podstawie wspomnianych umów. Wspierając Pogoń finansowo, zapewniliśmy sobie prawo wglądu w stosowne dokumenty, czyli wiemy, jak wydatkowane są pieniądze przekazywane z miasta i czy realizowany jest słynny "parytet", tzn. zachowanie stosunku co najmniej 1:1 w układzie nakłady miasta:nakłady spółki. Tu wszystko jest OK. Gdy pojawia się zarzut, że możliwości właścicieli Pogoni są ograniczone, że budżet opiera się na pieniądzach sponsorów, że w pewnym sensie są one pożyczane od różnych firm, to przypomnę, że w akcie założycielskim spółki jest zapis ograniczający zwiększenie kapitału własnego. Mniejszościowi udziałowcy chcieli w ten sposób zabezpieczyć się przed spychaniem ich na margines. Teraz, gdy koszty funkcjonowania klubu się zwiększają, taki zapis może okazać się problemem. A ewentualne zmiany wprowadzić mogą tylko udziałowcy. Tak czy inaczej - pytanie, skąd wziąć 5 mln dających szansę na awans, pozostaje bez odpowiedzi. Jak znacząco zwiększy się zaangażowanie miasta w ramach tzw. promocji? Na drugie półrocze zarezerwowano "tylko" 600 tys. zł. - Odpowiadając na to pytanie, muszę poruszyć kilka wątków. Po pierwsze - budżet samorządu "nie pokrywa" się czasowo z budżetem klubu sportowego. Rozgrywki trwają zwykle od sierpnia lub września do wiosny, a rada miasta zatwierdza wydatki na rok kalendarzowy. W tej sytuacji ewentualne zwiększenie kwoty może nastąpić od stycznia 2009 r., czyli dotyczyć będzie drugiej części sezonu. Pogoń w czerwcu wywalczyła awans, ale kiedy tworzono budżet na 2008 r., losy klubu były niewiadomą. Sytuacja mogła się rozwinąć różnie. Zatwierdzono takie, a nie inne środki na tzw. promocję przez sport. Teraz, po roku funkcjonowania spółki, ale także całego systemu wspierania sportu przez gminę Szczecin, jesteśmy zupełnie w innym punkcie. Wzrosło zaufanie do tego typu działań! To jest ten drugi wątek - przychylne stanowisko Komisji Sportu i całej rady. Jeszcze kilka miesięcy temu, gdy rozmawialiśmy o wydatkach na "sportową promocję", było wiele sceptycznych głosów; teraz większość radnych jest "za". W takiej sytuacji bardzo prawdopodobne jest zatwierdzenie większej dotacji przy okazji kolejnych zmian w budżecie 2008. Po trzecie - występy drużyny w II lidze mają zupełnie inną wartość promocyjną dla Szczecina. IV liga obejmowała tylko region, teraz będzie okazja pokazać się połowie Polski, od Gdańska po Śląsk. To zapewne znajdzie odzwierciedlenie w finansowaniu. Ale w tym miejscu warto zwrócić uwagę na inny element - atrakcyjność Pogoni wzrasta nie tylko w oczach miasta, lecz również w relacji ze sponsorami. Każdy kolejny awans powinien oznaczać coraz korzystniejsze umowy. Takie przyjmowaliśmy założenie, przystępując do rozmów o przyszłości klubu. Wsparcie ze strony miasta może wzrastać, jeśli chodzi o samą kwotę, ale procentowy udział gminnych pieniędzy w całym budżecie klubu powinien być ograniczany. Czy uda się to już w tym roku? Nie wiem. Konkretnie - na ile może liczyć Pogoń w 2009 r.? - Przedstawiciele spółki wycenili wartość usług promocyjnych na ok. 150 tys. miesięcznie. Taka suma została zaproponowana Komisji Sportu. Może jest ona jeszcze dość słabo umocowana w całościowym planie wydatków, sytuacja będzie przez radnych analizowana, ale niewykluczone, że gdzieś w okolicach tych 150 tys. "się spotkamy". Propozycja Pogoni odnosi się też do informacji z innych miast, np. Bydgoszczy, gdzie klub Zawisza rzekomo ma otrzymać wsparcie w wysokości 3 mln. Mówię rzekomo, bo jeszcze nie zweryfikowaliśmy tych danych w źródłach samorządowych. Zresztą sprawdzamy nie tylko Bydgoszcz, podobna sytuacja jest w kilku ośrodkach, gdzie odradza się ligowa piłka, m.in. w Tychach czy Częstochowie. W II lidze będzie kilka niezłych zespołów, z którymi Pogoń powinna skutecznie rywalizować. Dobrze by było zrównać się z czołówką także na poziomie finansowym. Czy gmina Szczecin rozważa wykupienie części akcji klubu? - W tej chwili taka opcja nie jest brana pod uwagę. Już kiedyś wspominałem, że opinie prawne dotyczące zaangażowania samorządu w sportowe spółki akcyjne są niejednoznaczne. Nawet gdybyśmy chcieli przejąć część udziałów za pośrednictwem jakiejś spółki miejskiej, to też sytuacja nie jest do końca "bezpieczna". Poza tym do tego potrzebna jest zgoda rady miasta. Jeśli sto procent radnych byłoby przekonanych, że przejęcie akcji jest jedynym skutecznym sposobem utrzymania czy ratowania klubu, można by o takim rozwiązaniu dyskutować. Teraz to nie ma sensu - przecież akcje Pogoni nie zostały wystawione na sprzedaż, obecni właściciele nie chcą się ich pozbyć za wszelką cenę. Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Mówiąc o tego typu inwestycjach, jak wykupienie udziałów, musimy pamiętać o jeszcze jednej ważnej sprawie - obowiązkiem miasta jest dbanie o zrównoważony rozwój wszystkich dyscyplin, nie tylko piłki nożnej. Rok temu, w pewnym sensie dzięki wielkiemu kryzysowi Pogoni, uruchomiliśmy program, który się sprawdził, przyniósł wymierne efekty. Będziemy go kontynuować, środki są zabezpieczone, a umowy podpisane. Spójrzmy na sytuację piłki ręcznej, siatkówki, koszykówki mężczyzn. Sport zespołowy w Szczecinie wreszcie się odbudowuje, właściwie każdy z klubów ma szanse na awans w perspektywie 1-2 sezonów. Stworzono zdrowe fundamenty, i dotyczy to zarówno połączonych sił Pogoni Handball z Łącznościowcem, jak i siatkarek Piasta czy koszykarzy AZS Radex. Oczywiście można narzekać, że tych awansów nie było już w tym roku, że Łącznościowiec spadł, ale gdy na spokojnie ocenimy sytuację, dojdziemy do wniosku, że finisz musiał być taki, a nie inny. Piastowi i AZS-owi brakowało jednego kroku, by zagrać poziom wyżej. W kolejnym sezonie ten krok powinien zostać wykonany, zebrane doświadczenia zaprocentują. Piłkarki i piłkarze ręczni, pod wspólnym szyldem, też będą szli w górę, mocniejsi kadrowo i organizacyjnie. A jest przecież jeszcze nasz solidny pierwszoligowiec Pogoń 04, gotowa do gry o wyższe stawki, niż tylko utrzymanie. Liczę na to, że za 2-3 lata w nowej hali widowiskowo-sportowej oglądać będziemy kilka szczecińskich drużyn walczących o punkty w ekstraklasach. Wątek nowej hali to dość ryzykowny temat. Inwestycja nadal nie ruszyła, kiedy rozpocznie się budowa? - Wstrzymane są procedury pozyskiwania funduszy z Regionalnego Programu Operacyjnego, czyli pieniądze z Unii. Musimy cierpliwie czekać, technicznie jesteśmy przygotowani - mamy projekt, niezbędne pozwolenia, uprzątnięty teren. Niestety, pewnych ograniczeń, procedur nie jesteśmy w stanie przeskoczyć. Ale trzeba być dobrej myśli i wierzyć w realizację długofalowego planu. Wyznaczyliśmy sobie pewien punkt, którego osiągnięcie pozwoli dogonić inne polskie metropolie. Problemy, o których rozmawiamy teraz, wynikają przede wszystkim z dużego zapóźnienia Szczecina względem miast takich jak Gdańsk, Poznań czy Wrocław. Wiele straciliśmy w ostatnich latach, jednak nie mamy zamiaru załamywać rąk i skazywać się na dalsze "dryfowanie". Jest cel, harmonogram prac i pozytywne myślenie - nie mamy na razie wielkich drużyn ligowych, za to wśród sportowców indywidualnych, olimpijczyków, jesteśmy w czołówce, są szanse na medale. Niech to będzie taki dobry prognostyk dla szczecińskiego sportu.
Rozmawiał: Tomasz Maciejewski
Źródło: gazeta.pl Data: niedziela, 20 lipca 2008 r. Dodał: Lord |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||