Sabri Bekdas: Pogoń to jest moja spółka

Piłkarze Pogoni i ich karty zawodnicze należą do mnie. Mogę z nimi zrobić co chcę - mówi Sabri Bekdas, prezes klubu ze Szczecina
Dlaczego nie może Pan dojść do porozumienia z władzami Szczecina?
Przez półtora roku, odkąd jestem w Pogoni zmieniło się trzech prezydentów miasta. Czy gdzieś na świecie jest coś podobnego? Żaden nie bierze odpowiedzialności za zobowiązania poprzednika. Każdy coś podpisał, ale nie wiadomo co, i sprawa cały czas jest niewyjaśniona. Miasto ma swoje problemy polityczne. Jeden chce oddać tereny wokół stadionu, inny nie. Nikt nie myśli o Pogoni Szczecin czy o sporcie w tym mieście.
Czy definitywnie wycofał się Pan z działalności w Pogoni Szczecin?
Ja jeszcze nie odszedłem ze Szczecina. Pogoń to jest moja spółka i nikt nie ma prawa mnie stamtąd wyrzucić. Nawet prezydent miasta. Na razie nie daję na utrzymanie drużyny własnych pieniędzy, ale piłkarze otrzymują wynagrodzenie z dochodów Sportowej Spółki Akcyjnej Pogoń.
Ile zainwestował Pan w klub?
Wszyscy znają te sumy, to około 20 milionów złotych.
A ile kart zawodniczych piłkarzy Pogoni jest Pana własnością?
Wszystkie. Jestem właścicielem kart, jak i całej sportowej spółki. Wszystko jest moje i mogę z tym zrobić co chcę.
Chce Pan zabrać co się da i przenieść się do innego zespołu ekstraklasy?
Na razie nie myślę o innym klubie, tylko o Pogoni. Czy dalej to ciągnąć, czy skończyć z tym raz na zawsze.
Głośno mówi się o tym, że jest Pan skłonny odsprzedać swe udziały w Pogoni. Jaka suma by Pana satysfakcjonowała?
W tej chwili trudno mówić o pieniądzach. Ja nie jestem ekspertem w szacowaniu wartości przedsiębiorstw. Pogoń oprócz pewnego kapitału ma również swoje długi. Inna sprawa, że na spłacenie wszystkich zaległości wystarczyłby jeden transfer, np. Radosława Majdana. Stare porzekadło mówi, że firma jest tyle warta ile daje za nią ewentualny kontrahent, a nie tyle, na ile ją wyceniono.