|
Wywiad z Robertem Dymkowskim
- Pogoń gra w kratkę: dobre występy przeplata fatalnymi. W takim razie w jakiej znajduje się formie?
- Moim zadaniem nie jest ocenianie naszej dyspozycji. Od tego są nasi trenerzy czy kibice. Podkreślę jednak, że duży wpływ na formę, którą teraz prezentujemy na boisku, mają zawirowania wokół naszego klubu. Nie można ukryć, że trudna sytuacja w Pogoni odbija się na naszej grze. - Organizacyjnie jest fatalnie, wynik sportowy różny, a co z atmosferą w zespole? - Mimo wszystko jest dobra. Może nie najlepsza, ale dobra. Jeśli kłopoty klubu przekładają się w jakimś stopniu na naszą dyspozycję sportową, to również musi to wpłynąć na atmosferę w kadrze. Wciąż nie wiadomo, co będzie za miesiąc. A to nas niepokoi. - Te dwie rzeczy, o które pytam, według mnie miały odzwierciedlenie w postaci fatalnej gry w Warszawie i Chorzowie. Za porażki solidnie oberwało Wam się po głowach od dziennikarzy i kibiców. Słusznie? - Jeśli chodzi o Legię, przyznaję rację, bowiem w Warszawie rzeczywiście zagraliśmy bardzo słabo i dla nas najlepiej jest o tym meczu zapomnieć. Jednak co do meczu z Ruchem: ten, kto go nie oglądał, mógłby pomyśleć, że było to spotkanie jednostronne, w którym znów zagraliśmy słabo. Moim zdaniem wynik [3:0 dla Ruchu - lis] nie odzwierciedla gry, jaką zaprezentowaliśmy. Po prostu był za wysoki. Dlaczego nikt nie mówi, że nas w Chorzowie skrzywdzono? Pierwsza bramka Mariusza Śrutwy padła po ewidentnym dwumetrowym spalonym. W momencie strzału z 16 m Jamroza, Śrutwa i jeszcze jeden chorzowianin stali za naszymi obrońcami i sędzia powinien odgwizdać spalonego. Tego nie zrobił. Musieliśmy zmienić sposób gry, co ułatwiło Ruchowi wygraną. - Widziałem oba mecze. W Warszawie z Legią nie stworzyliście nawet stuprocentowej sytuacji do zdobycia gola, natomiast z Ruchem pierwszy strzał w światło bramki chorzowian oddaliście w 47. minucie. Jesteście nieskuteczni. - Zgadzam się, że nie stworzyliśmy sobie sytuacji strzeleckich w tych spotkaniach. Na boisku wyglądało to tak, jakbyśmy prowadzili grę i nadziewaliśmy się na kontry rywali. Byliśmy przy piłce, a oni strzelali bramki. W Chorzowie zaraz po zdobyciu gola Ruch zagęścił obronę i trudno nam się było przebić przez ten gąszcz. Strzelał Darek Gęsior i trafił w poprzeczkę, później jeszcze strzałem głową próbował pokonać ich bramkarza. Ale poza tym nic. Trudno mi powiedzieć, dlaczego nie potrafimy sobie zorganizować sytuacji podbramkowej. To nie zależy tylko od napastników, ale od całego zespołu. Jestem typem napastnika, który potrzebuje dobrych podań. Gdzie mi do Brasilii, który potrafił kiwnąć czterech i strzelić bramkę? Ale trener zdaje sobie sprawę z naszych niedociągnięć i próbujemy na treningach to poprawiać. - Nie było także widać po Was woli walki. - Właśnie w ten sposób odbija się na nas sytuacja w klubie i nawet chcąc nie chcąc, myśli się o tym, co czeka nas w Pogoni. Żeby skupić się na walce, trzeba mieć czyste myśli, wolne od wszelkich trosk, a my takich teraz nie mamy. Proszę zrozumieć tę sytuację i nas. - Dobrze, ale w podobnej sytuacji jak Pogoń jest większość klubów w Polsce, jednak niektórym zawodnikom w tych zespołach nie można odmówić woli walki. - Dobrze. To powiedzmy sobie szczerze, że teraz miasta Szczecina i klubu nie stać na drużynę w I lidze. Grajmy o niższe cele i będzie nam łatwiej. Tak podchodzi teraz do rozgrywek większość klubów, a my gramy pod presją, by być jak najwyżej w tabeli. W pierwszej szóstce ligi wszystko jest poukładane organizacyjnie i finansowo. Piłkarze, nie wiem, może lepsi od nas, myślą tylko o graniu i to ma przełożenie na wyniki ich zespołów. - Jednak personalnie Pogoń wciąż wygląda bardzo dobrze. Gdzie zatem podziewają się umiejętności tych piłkarzy, gdy sędzia rozpoczyna mecz? - Gdy zdobywaliśmy mistrzostwo jesieni, to w Pogoni wszystko było dopięte na ostatni guzik. Byli dobrzy piłkarze, stabilne finanse, wyglądaliśmy dobrze organizacyjnie i był wynik. Teraz tego nie ma i niestety gramy tak jak gramy. - Od dwóch kolejek piastujesz funkcję kapitana, a więc w tej trudnej sytuacji przypada ci jeszcze mniej wdzięczna rola - zmobilizowania kolegów do maksymalnego zaangażowania. Trudno sobie z tym poradzić? - Znalazłem się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Trudno mobilizować zespół, ale postaram się swoje zadanie spełnić najlepiej jak potrafię. To jest wyzwanie, jednak nie mam żadnych argumentów, aby to zrealizować. Co gorsza, klub stacza się w dół, a nie wszystkich to interesuje. - Czyli znowu wracamy do pieniędzy, a ściślej do ich braku. Jak rozumiem, to głównie zaprząta myśli piłkarzy Pogoni. Zatem jak wygląda zadłużenie klubu wobec Was? - Mogę mówić jedynie za siebie. Ostatnie pieniądze należne mi z kontraktu dostałem w kwietniu, kolejne raty obiecano mi wypłacić w lipcu i wrześniu, ale ich nie dostałem. Ostatnią pensję mam zapłaconą za maj, z następnymi klub zalega. Jestem przekonany, że taka sytuacja dotyczy większości piłkarzy Pogoni. - Tymczasem jedynym pomysłem prezesa na wyjście z kłopotów jest sprzedaż najlepszych piłkarzy. Czujecie się jak towar? - Prezes tego nie ukrywa i szuka nabywców. Każdy z nas chciałby grać w klubie o stabilnej sytuacji finansowej. Może za mniejsze pieniądze niż w Pogoni. Piłkarz zawsze był towarem, który można sprzedać i kupić, ale na szczęście ostateczna decyzja zawsze należała do niego. W 50 proc. możemy się tak czuć, bo zazwyczaj zarabiają na tym kluby i prezesi, a zawodnik musi poczekać lub dostaje małą część z kwoty transferowej. - Tymczasem bez kolejnych osłabień po odejściu Radosława Majdana czy Dariusza Dźwigały w sobotę czeka was arcytrudny mecz z Amiką Wronki. Później gracie u siebie ze Stomilem Olsztyn. Jednak z taką grą jak w Chorzowie trudno kibicom patrzeć optymistycznie na te pojedynki. - I dlatego chcę zaapelować do wszystkich kibiców, dziennikarzy, piłkarzy, działaczy klubu, przedstawicieli miasta, abyśmy się jakoś połączyli. Sytuacja jest naprawdę dramatyczna. Jeśli tych spotkań nie wygramy, to możemy wiosną walczyć w grupie spadkowej, a wtedy naprawdę będzie nam ciężko utrzymać się w I lidze. Przecież w interesie wszystkich leży, aby Szczecin posiadał pierwszoligową drużynę. W sobotę musimy wygrać, aby załapać się do górnej czwórki. Ciężko mówić o taktyce. Amica lubi otwartą grę. Nie będzie broniła dostępu do własnej bramki, ale będzie szukała okazji do zdobycia bramek i punktów. Mecz powinien być więc ładny dla oka. - Po tym meczu Pogoń rozegra dwa spotkania: z Hutnikiem Kraków w Pucharze Ligi i Lechem Poznań w Pucharze Polski. Szczecińskich kibiców elektryzuje szczególnie ten drugi pojedynek. W nim nie możecie zawieść. - Zdajemy sobie z tego sprawę i z tego, że jedyną szansą na zarobienie jakiś pieniędzy są rozgrywki pucharowe. Nikt nie zamierza się oszczędzać w tych meczach i warto też powiedzieć kibicom w Szczecinie, że podejmiemy walkę w Poznaniu. Znamy realia tych pojedynków. Sam grałem kilka takich spotkań i pamiętam ich otoczkę. Obiecuję, że podejmiemy walkę.
Rozmawiał: -
Źródło: Gazeta Wyborcza Data: piątek, 28 września 2001 r. Dodał: JuN |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||