Rozmowa z Mariuszem Kurasem

- Czy mecz z Lechem ma dla Pana wyjątkowe znaczenie?
- Nie traktuję go jak najważniejszego w karierze. Te są dopiero przede mną. Wiem, że cały Szczecin czeka na nasze zwycięstwo, ale tak jest przed każdym spotkaniem ligowym. Presja zawsze jest duża.
- Pamięta Pan mecz z Lechem w Szczecinie przed pięcioma laty, gdy strzelając gola w ostatniej minucie dogrywki, zapewnił Pan awans Pogoni?
- Nie zapomniałem. Przecież ja mało bramek strzelałem, a wtedy udało mi się zdobyć naprawdę ładnego gola. Nie mam nic przeciwko temu, by teraz też ktoś z nas w 90. minucie strzelił zwycięską bramkę. Ważne, byśmy po meczu byli cali i zdrowi.
- Dla kibiców Pogoni mecze z "Kolejorzem" są czymś wyjątkowym.
- Znam tę atmosferę. Ale nie uważamy, że wszystko trzeba podporządkować wygranej z Lechem. Pojedziemy tam po zwycięstwo, inny wynik eliminuje nas z Pucharu Polski.
- Na jakie ustawienie Pan się zdecyduje i czego oczekuje po Lechu?
- Nie zdradzę szczegółów naszego ustawienia. Obserwowałem drużynę poznaniaków w meczu z Amiką. Trener Baniak wystawi podobny skład, bo sądzę, że jest optymalny. Może być jedna zmiana: za Tomka Augustyniaka wejdzie Leszek Zawadzki. Taktycznie również będą grali podobnie. 18 tysięcy kibiców zagrzeje ich do walki. Szanse obu drużyn oceniam na 50 do 50. Za Lechem przemawia własny stadion, ale to my jesteśmy pierwszoligowcami.
- I Pan, i trener Baniak podkreślacie, że liga jest ważniejsza. Asekuracja?
- Tu nie chodzi o asekurację. To jest tylko jeden mecz i różnie może być. Gramy o awans i chcemy pokonać Lecha. Sprawa awansu rozstrzygnie się na boisku.
- Do Poznania wybiera się grupa kibiców Pogoni i na pewno nie chcieliby widzieć Pogoni takiej jak w Warszawie i Chorzowie, ale taką, jaką była w meczu przeciwko Amice.
- Będziemy walczyć, ale nie ma sensu porównywać naszych poprzednich występów do tego, co nas czeka. Każdy mecz jest inny. W Poznaniu zrobimy wszystko, by to Pogoń awansowała. Wygramy.