|
Rozmowa z Dariuszem Gęsiorem
Prawie pół roku pomocnik Pogoni Dariusz Gęsior czekał na kolejną bramkę w ekstraklasie. Przełamał się w sobotnim meczu ze Stomilem, zdobywając swojego 50. gola w ekstraklasie.
- Zaraz po meczu stwierdził Pan, że czekać pół roku na bramkę to stanowczo za długo. - I tak jest. W kilku poprzednich spotkaniach miałem okazje, ale się nie udawało. Teraz dopisało mi szczęście. - Ale czy egzekwując rzut karny, który nie należał się Pogoni, nie ma Pan mniejszej satysfakcji ze zdobycia jubileuszowego gola? - Absolutnie nie. Bramka jest bramką. Dodatkowo muszę przyznać się, że w tej pięćdziesiątce może dwie zdobyłem po wykonaniu rzutów karnych. Nigdy nie byłem wyznaczany jako egzekutor jedenastek. Ale wracając do pytania, nie rozpatruję, czy sędzia postąpił słusznie, czy nie. Skoro podyktował rzut karny, to strzeliłem i radość jest taka sama, jakbym bramkę zdobył z gry. - Zdobywając ją, zrobił Pan sobie spóźniony prezent na obchodzone w zeszły wtorek urodziny. - Spóźniłem się o parę dni, ale najważniejsze, że prezent jest. Coraz częściej zadawano mi pytania, kiedy znów trafię do siatki. Słyszałem o tym niemal cały czas. Na urodziny posypały się życzenia od kolegów z zespołu i m.in. życzono mi tej bramki. - A pamięta Pan swoją pierwszą bramkę w ekstraklasie? - Tej nigdy się nie zapomina. Zdobyłem ją na stadionie Górnika Zabrze, grając jako młody zawodnik Ruchu Chorzów. Obie drużyny walczyły o mistrzostwo, a ja strzeliłem na 1:0 w szóstej minucie. Pokonałem samego Józefa Wandzika. - A który gol jest dla Pana najważniejszy? - Było ich wiele, bo nieraz decydowały o wyniku spotkania. Najważniejszy jest jednak ten zdobyty w Warszawie na stadionie przy Łazienkowskiej, gdy grałem w Widzewie Łódź. Strzeliłem głową bramkę, która dała nam zwycięstwo i mistrzostwo Polski. - W sobotę Pogoń zagrała mało efektownie, ale za to efektywnie. - Może i nie był to nasz najlepszy występ, ale kibice szybko o tym zapomną. Zapamiętają jedynie wynik. Nie ma co dzielić włosa na czworo i roztrząsać, czy to był dobry, czy zły mecz. Najważniejsze są trzy punkty, które były nam bardzo potrzebne. - Dają Wam pewien komfort przed następnym meczem ze Śląskiem we Wrocławiu? - Komfort? Nie. My na pewno nie zagramy we Wrocławiu na luzie. To będzie trudne spotkanie, bo Śląsk potrzebuje punktów, by wejść się do grupy mistrzowskiej, a my postaramy się im to zadanie utrudnić. Nam również zależy na punktach. Remis zagwarantuje nam na 100 proc. awans do grupy mistrzowskiej. Ale także im więcej punktów zdobędziemy, tym więcej będziemy ich mieli na koncie w rundzie wiosennej. Każde oczko może być decydujące, dlatego jedziemy po zwycięstwo. - Remis ze Śląskiem to plan minimum, ale czekają Was jeszcze trudne pojedynki z Groclinem i Legią. - I głównym założeniem jest nie przegrać żadnego z tych spotkań. W każdym z nich zagramy z nastawieniem, by wygrywać, ale przecież to zależy od dyspozycji w danym dniu. Będziemy grać o komplet. Jak wyjdzie - zobaczymy. - Atmosfera w zespole powinna sprzyjać takim założeniom? - Atmosfera w drużynie zawsze była i jest dobra. Owszem kłopoty organizacyjne mają na nas wpływ, ale jak widać po wynikach, potrafimy zmobilizować się na mecze. - Po spotkaniu ze Stomilem piłkarzom miały zostać wypłacone części zaległości. Zostały uregulowane? - Na razie są tylko takie pogłoski, że dostaniemy pensje za czerwiec i lipiec. Miały być w poniedziałek lub wtorek, ale na konta na razie nic nie trafiło. Jeśli będą pieniądze, poprawi to trochę obecną sytuację, ale wciąż nie wiadomo, co będzie z resztą zaległości.
Rozmawiał: -
Źródło: Gazeta Wyborcza Data: poniedziałek, 15 października 2001 r. Dodał: JuN |
2000 - 2024 | © Pogoń On-Line |
design by: ruben | redakcja | współpraca | ochrona prywatności | |||||